poniedziałek, 21 lipca 2014

Sowia Poczta

Hej,

Mam do was, tych którzy czytają mój blog regularnie ale  i również do tych co czytają pojedyncze rozdziały, prośbę.
Piszcie komentarze, cokolwiek myślicie na temat rozdziałów bo nie wiem czy wam się podobają czy nie.
Co byście chcieli zmienić itp.
:D

Natalia 

poniedziałek, 14 lipca 2014

Amnezja?

Hej, wiem straaaaaaasznie długo mnie nie było i baardzo was za to przepraszam ale po prostu w całym natłoku nauki który sie zwalił na mnie w 2 klasie liceum nie miałam ani czasu, ani ochoty ani weny aby pisać dalej. Mam nadzieję że mnie zrozumiecie :)

Teraz mam dużo czasu więc postaram się publikować nowe notki :D

Mam nadzieję że nowy rozdział się spodoba, wiem trochę krótki ale myślę że treść to nadrobi.

Natalia :3


Rozdział dwunasty

*Następnego dnia
- Ale o co ci chodzi?- spytał zdziwiony Syriusz, zdziwiony wrogością przyjaciela.
James tylko prychnął w odpowiedzi.
- Czy możesz się w końcu do mnie odezwać?
- Idź pogadaj z rudą, na pewno się dogadacie.- odpowiedział szorstko.
- A co Lilka ma do tego???
- Jasne po co będziecie rozmawiać, lepiej cały dzień się obściskiwać!- wstał i wyszedł pozostawiając osłupiałego przyjaciela samego w pokoju wspólnym.
- Co ty do cholery gadasz?
Po lekcjach Syriusz już wiedział o co chodzi przyjacielowi. Cała szkoła aż huczała od plotek na temat pocałunku jego i rudej i o tym co się stało potem. Jednak Syriusz w ogóle nic nie pamiętał z wczorajszego dnia. Wiec postanowił że porozmawia z rudą.
Udał się do biblioteki czyli miejsca gdzie dziewczyna mogła się zaszyć. Tym razem nie siedziała przy swoim ulubionym biurku przy oknie wychodzącym na jezioro, siedziała w najdalszym kącie czytelni.
- Hej ruda- podszedł do niej aby pocałować ją jak zwykle w policzek ale ta się odsunęła.- O co wam wszystkim chodzi?- O jakim pocałunku wszyscy mówią?
- Nie udawaj głupiego, jak to o jakim? Naszym wczorajszym- po jej głosie słychać było że płakała.
- Ale ja nie pamiętam całego wczorajszego wieczora!!!- krzyknął, nic nie rozumiejąc
- To już nie pamiętasz jak mnie wczoraj pocałowałeś na oczach połowy szkoły?!?-zapytała zirytowana
Syriusz już miał coś odpowiedzieć
- I już nie pamiętasz jak przy całym Gryfindorze nazwał mnie szlamą?- ponownie załkała. Nawet Syriusz wiedział że tego Lily tak łatwo nie wybaczy Jamesowi o ile w ogóle to zrobi.
Łapa ciągle odczuwał pustkę w głowie. Nie mógł zrozumieć jak mógł niczego nie pamiętać. Alkohol w ustach miał ostatnio na urodzinach Lilki więc to odpadało.
*Pół roku wcześniej.
- Dzisiaj będziemy uczyć się wymazywać pamięć- zaczął profesor, a po całej klasie przeszedł szept zaniepokojenia i zarazem podniecenia- spokojnie, jak na razie będziecie wymazywać  tylko 2 minutowe wspomnienia, ale i tak nie sądzę żeby komuś się to dzisiaj udało- dodał kpiąco.
- Ty go słyszysz?- powiedział James do Syriusza- ma nas za jakiś idiotów…
- Udowodnijmy mu że jest inaczej- odpowiedział Łapa z nutką arogancji w głosie.
- Tak więc- zaczął profesor- zaklęcie brzmi ‘’obliviate’’. I to jest ta łatwiejsza część w której musicie znać tylko formułkę. Jednakże podczas rzucania zaklęcia trzeba być silnie skoncentrowanym…
- No co ty nie powiesz…- zakpił cicho Łapa, na co James uśmiechnął się do niego arogancko
-… należy skupić na okresie który chcemy aby został zapomniany, musimy to zrobić bardzo dokładnie gdyż źle rzucone zaklęcie może spowodować długotrwałą utratę pamięci.
- Czy on kompletnie zidiociał karząc nam rzucać te zaklęcia na siebie?- oburzyła się Lily- potem jak zwykle któreś z nas wyląduje w skrzydle szpitalnym.
- Proszę dobrać się w pary- zarządził profesor
To by tłumaczyło dlaczego nic nie pamięta ale kto mógł rzucić na niego zaklęcie…
*W drodze do skrzydła szpitalnego
- Dobra to przyprowadź ją za jakąś godzinkę i wtedy wszystko powinno być gotowe- powiedziała Lily i skręciła w stronę dormitorium.
- Chimera- Łapa  podał hasło Grubej Damie, trzymając Dorcas za rękę.
Jednak to był ostatni moment który pamiętał z poprzedniego wieczoru.
- No i co tutaj tak stoisz jak ten idiota?- krzyknął James, którego Syriusz nie zauważył- fantazjujesz o rudej, co?
- Czy tobie się już do końca pomieszało we łbie?- na te słowa walnął go w czuprynę- czy naprawdę myślisz że kiedykolwiek z własnej woli pocałowałbym Lilke?
- Twierdzisz że jest brzydka?- w Jamesie instynktownie odezwał się obrońca dziewczyny- tzn. od dawna już pewnie miałeś na nią chrapkę a Dorcas była tylko do zabawy.
Słysząc to Syriusz wyciągnął różdżkę i już miał coś mu zrobić jednak James był szybszy i popchnął go z całej siły na ziemie. Zaczęli się turlać i okładać na ślepo.
- Tyle warta ta przyjaźń- usłyszeli nagle znajomy głos- dwa proste zaklęcia i już po niej.
Syriusz i James już wstali i patrzyli z nienawiścią na Snape’a.
- Dawno nie szukałeś swoich gaci po całej szkole?- odezwał się James
- Już widzę że przeszła ci miłość do tej rudej szlamy- powiedział z ironią w głosie Snape.
W tym momencie James nie wytrzymał, mimo że dziewczyna tak bardzo go zraniła nie umiał stać bezczynnie i słuchać gdy ją ktoś obraża a zwłaszcza jej dawny przyjaciel na którym ciągle jej zależy. Już miał się rzucić z gołymi pięściami na ślizgona jednak Syriusz go w porę powstrzymał.
- Jakie zaklęcia?- zwrócił się do Snape’a – tak bardzo nie mogłeś znieść tego że ona jest szczęśliwa bez ciebie? Musiałeś ją upokorzyć na oczach połowy szkoły?
- Nie interesuje mnie szczęście czy nie szczęście tej brudnej mugolaczki.
Tym razem ani Syriusz ani James nie wytrzymali i oboje rzucili na ślizgona zaklęcie oszałamiające Snape’a. Chłopak odleciał na sam koniec korytarza i uderzył całym ciałem o ścianę po czym upadł nieprzytomny na posadzkę.
Gryfoni popatrzyli na siebie z lekkim uśmiechem, jednak po chwili Syriusz podbiegł do ślizgona i wyjął różdżkę
- Co ty robisz?- spytał James, myślał że jego przyjaciel chce pomóc nieprzytomnemu
- Chcę się dowiedzieć o czym on mówił- przyłożył wcześniej wyciągniętą różdżkę do skroni chłopaka, ‘’wyciągnął’’ z niej wspomnienie i włożył do wcześniej wyczarowanej fiolki.
- Ale skąd wiesz że to będzie to?
- Nie wiem, ale warto spróbować
Ciekawość Jamesa zwyciężyła nad złością i poszedł za przyjacielem w kierunku pokoju życzeń.
Szara mgła wspomnień zaczęła leniwie płynąć w naczyniu znalezionym w pokoju.
Po chwili chłopcy wylądowali pod drzewem rosnącym przy jeziorze i zobaczyli ku ich wielkiemu zdumieniu siebie, tylko na oko o dwa lata młodszych.
James jak zwykle bawił się zniczem a Peter przyglądał mu się z coraz bardziej rosnącą ekscytacją.
- Może byś już przestał, co?- odezwał się Syriusz, kiedy James złapał znicza a Glizdogon krzyknął z podziwu- Bo Glizdogon posika się z wrażenia
- Pamiętam to!- w tym samym momencie krzyknęli chłopcy
Glizdogon się zarumienił, a James się roześmiał.
- Skoro ci to przeszkadza- schował piłeczkę do kieszeni.
- Nudzę się- rzekł Syriusz- Chciałbym, żeby już była pełnia księżyca.
- Może ty byś chciał- mruknął ponuro Lupin zza swojej książki- Ale mamy jeszcze transmutację, jak się nudzisz, możesz mnie przepytać… Masz.- I wyciągnął ku niemu książkę.
Syriusz prychną.
- Nie muszę zaglądać do tych głupot. Znam to wszystko na pamięć.
- To cię trochę ożywi, Łapo- powiedział cicho James- Zobacz kto tam siedzi…
Syriusz odwrócił głowę. Zamarł bez ruchu, jak pies który zwietrza królika.
- Wspaniale. Smarkerus.
Ruszyli w stronę chłopaka który wyszedłszy z cienia ruszył przez trawnik chowając swój pergamin do torby. Lupin i Glizdogon pozostali na miejscu.
- W porządku, Smarkerusie? – zapytał głośno James.
Snape zareagował szybko jakby się spodziewał napaści. Upuścił torbę, wsunął rękę za pazuchę i już podniósł różdżkę, gdy James wrzasnął:
- Expelliarmus!
Różdżka Snape’a wyleciała w powietrz i upadła za nim w trawę. Syriusz parsknął śmiechem.
- Impedimento!- krzyknął, celując różdżką w Snape’a, który zwalił się na ziemię w połowie skoku po własną różdżkę.
James zerkał przez ramię na dziewczyny nad wodą. Glizdogon wstał, po czym obszedł Lupina, żeby mieć lepszy widok.
- Jak ci poszedł egzamin, Smarku?- zapytał James.
- Obserwowałem go, rył nosem po pergaminie- powiedział drwiąco Syriusz.- Na pewno go tak poplamił, że nie będą mogli rozczytać ani słowa.
Tu i ówdzie rozległy się śmiechy. Snape próbował wstać, ale zaklęcie wciąż działało
- Jeszcze zobaczymy…- wydyszał, patrząc na Jamesa z nienawiścią- Tylko… poczekajcie…
- Na co?- zapytał chłodno Syriusz- Co zamierzasz zrobić, Smarku, wydmuchać sobie na nas nos?
Snape bluznął potokiem przekleństw i zaklęć, ale jego różdżka była daleko więc żadne nie działało.
- Przepłucz sobie usta- wycedził James- Chłoszczyć!
Z ust chłopaka zaczęły wydobywać się różowe bańki mydlane, piana pokryła mu wargi, wyraźnie się dusił…
- ZOSTAWCIE GO!
James i Syriusz rozejrzeli się wkoło. Wolna ręka Jamesa szybko powędrowała do włosów.
Naprawdę tak robię? Zastanowił się James
- Co jest, Evans?- zapytał James
- Zostawcie go- powtórzyła Lily. Patrząc na Jamesa z odrazą- Co on wam zrobił?
- No wiesz…- powiedział James powoli- to raczej kwestia tego, że on istnieje… jeśli wiesz co mam na myśli.
-Musimy to oglądać?- zapytał zawstydzony, w tym momencie po raz pierwszy zdał sobie sprawę jak to wyglądało z perspektywy Lliy, dlaczego zawsze gdy dla nich dręczenie Snape’a było zwykłą zabawą dla niej było znęcaniem się nad słabszym.
- Może będzie coś dalej, czekaj- powiedział Syriusz nie zdając sobie sprawy z uczuć przyjaciela.
- Masz szczęście że Evans tu była, Smarkerusie…
- Nie potrzebuje pomocy tej małej brudnej szlamy!
Lily zamrugała szybko.
- Świetnie -powiedziała chłodno.- W przyszłości nie będę sobie tobą zawracać głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie.
- Przeproś ją!- ryknął James, celując różdżką w Snape’a
- Nie zmuszaj go, żeby mnie przepraszał!- zawołała Lily, łypiąc groźnie na Jamesa. –Jesteś taki sam jak on…
I takich słów najbardziej obawiał się Rogacz. Jeżeli po takich słowach zniszczyła się przyjaźń między Llily a Snapem to to samo będzie z nami pomyślał. W głębi duszy tak naprawdę uwierzył w słowa ślizgona na temat zaklęcia i już nie był zły na nią tylko na siebie. Przecież to może zniszczyć wszystko, to o co walczyłem, ona się już może do mnie nigdy więcej nie odezwać…
Z potoku myśli, Jamesa wyrwały zmieniające się wspomnienia. Już nie byli na zielonych błoniach wśród grupy uczniów przyglądających się zdarzeniu, teraz znaleźli się na szkolnym korytarzu obok kuchni. Nagle zza portretu który był wejściem do pomieszczenia wyszedł Syriusz. Nie szedł jak zwykle pewny siebie tylko przygarbiony i smutny.
- No to mamy- powiedział prawdziwy Syriusz
W pewnym momencie usłyszał za sobą ciche kroki. Nie wiedział kto to jest bo nie wziął ze sobą ani mapy ani różdżki. Gdy się odwrócił jego oczom ukazał się Snape.
- Co jest, Smarku?- zabłądziłeś w drodze do reszty swojego towarzystwa?
- Właśnie świętujemy to co się dziś u was stało- zakpił ślizgon.
- Taa? Widzę, że złe wieści szybko się rozchodzą- odpowiedział bez namiętnie- a do pokoju Ślizgonów to już lecą z prędkością światła
- Nikt nie musiał nam nic mówić- zaśmiał się triumfalnie. Gdy zobaczył zdezorientowaną minę Gryfona kontynuował- naprawdę nie domyśliłeś się że to ja rzuciłem imperiusa?? A podobno jesteś taki inteligentny.
Nie czekając aż ślizgon powie coś więcej Syriusz rzucił się na niego z gołymi pięściami, jednak Snape był szybszy i wyczarował zaklęcie tarczy a następnie zanim Syriusz zdążył się podnieść rzucił kolejne zaklęcie.

- Obliviate.- Wyszeptał cicho aby na pewno nikt go nie mógł usłyszeć nawet obrazy.

piątek, 1 lutego 2013

Zdrada?


Na prośbę zmieniłam czcionkę :) Mam nadzieję, że teraz będzie się lepiej czytało i że spodoba się nowy rozdział.






Rozdział jedenasty

W skrzydle szpitalnym:
- Proszę już wyjść!- powiedziała pielęgniarka- pacjentka potrzebuje spokoju.
Wszyscy oprócz Syriusza wyszli ze skrzydła szpitalnego ze spuszczonymi głowami.
- Panie Black! Pana to również dotyczy.
- Proszę, mogę z nią zostać?- spytał błagalnie
- Tak, możesz zostać- usłyszeli głos Dumbledora- Poppy…- zwrócił się do pielęgniarki- możesz nas zostawić samych?
- Oczywiście dyrektorze
Syriusz usiadł przy łóżku Dorcas i trzymał ją za rękę
- Syriuszu…- zaczął dyrektor lecz Łapa mu przerwał
- Jaką ma pan dla nich karę?
- Slytherinowi zostaną odjęte wszystkie punkty, winowajcy dostaną szlaban do końca szkoły i zostaną dożywotnio wykluczeni z rozgrywek Quidittcha- odparł jak zwykle spokojnie Dumbledor.
- I tyle?!?- krzyknął chłopak- niech pan ich wyrzuci! Powinni trafić do Azkabanu! Przecież ona może się już nie obudzić!!!- zaczerpnął powietrza- przecież wszyscy wiedzą, że oni są śmierciożercami!!!
- Rozumiem twoje wzburzenie, ale nie wyrzucę ich bo wolę mieć teraz na nich oko i wiedzieć co robią, poza tym wyrzucenie ich ze szkoły nie byłoby dla nich żadną karą.
- Czyli rozumiem, że lepiej narażać uczniów? Mugolaków jak Lilka? Ona przynajmniej umie się już obronić, a co z młodszymi?
- Rozumiem o co ci chodzi, ale musisz mi zaufać- powiedział spokojnie i wyszedł zostawiając załamanego Syriusza.

* Przez następne dni nikt nie mógł się na niczym skupić. Cała siódemka myślała o Dorcas. Syriusz nie odchodził od jej łóżka na krok. Nie chodził na lekcje, jednak nauczyciele znali sytuację i nie zwracali mu uwagi. Nie chodził nawet na posiłki, przyjaciele przynosili mu jedzenie. Próbowali go przekonać aby poszedł do dormitorium, przespał się, przebrał, ale on ich nie słuchał. Cały czas siedział przy łóżku swojej dziewczyny trzymając ją za rękę.
- Jeśli się do jutra nie obudzi- usłyszał stłumiony głos pielęgniarki- trzeba będzie przenieść ją do Św. Munga.
- Rozumiem- tym razem rozpoznał głos McGonagall- poinformuję nauczycieli.
- Dori…- zaczął cicho- kochanie…błagam obudź się…wróć do mnie- pocałował jej rękę, którą cały czas trzymał. Po chwili po jego policzkach popłynęły łzy.
Nagle usłyszał głos, który tak bardzo pragnął usłyszeć.
- Sy…Syriusz…- wymamrotała, ociężale podnosząc oczy
- Dorcas…- wypowiedział jej imię z uśmiechem na ustach- kocham cię- pocałował ją w czoło- Pani Pomfrey!!! Obudziła się!!!
Już po chwili Syriusz czekał przed parawanem, aż pielęgniarka skończy badać Dorcas
- Dobrze, że się obudziła bo w przeciwnym razie musielibyśmy przetransportować ją do Św. Munga- zwróciła się do niego pielęgniarka wychodząc zza parawanu- może pan do niej pójść ale tylko na chwilę, dziewczyna potrzebuje odpoczynku, zresztą pan tak samo.
Łapa pokiwał tylko głową.
Teraz gdy miał z nią porozmawiać ogarnął go strach. A co jak nie będzie chciała go już więcej widzieć? Uzna, że to wszystko jego wina, ten wypadek, jej rodzice…
Tak naprawdę pierwszy raz w życiu poczuł, że może coś stracić. Kogoś na kim mu zależy. Nie czuł się tak nawet gdy wyparła się go własna rodzina.
- Nie dam rady żyć z daleka od niej- pomyślał- Ale jeśli właśnie tego będzie chciała…
- Syriusz…- jego rozmyślania przerwało nawoływanie dziewczyny.
Gdy rozsunął parawan ujrzał jakby nowo narodzoną Dorcas. Jej twarz nabrała kolorów a w oczach pojawiły się wesołe iskierki na jego widok. Gdy ich wzrok się spotkał Syriusz od razu zapomniał o swoich wątpliwościach. Natychmiast podbiegł do dziewczyny i z całej siły przytulił się do niej.
- Nigdy więcej nie zostawiaj mnie samego- wyszeptał jej do ucha.
- Dobrze- uśmiechnęła się- ale ty też obiecaj, że nie zostawisz mnie samej, bez względu czy twoja rodzina czy moja karze ci to zrobić.
Pokiwała głową
- Nie martw się, zapłacą za to- powiedział a w jego głosie było słychać nienawiść
- Nie, proszę, nie chcę, żeby ci się coś stało- pogładziła go po policzku- obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego- popatrzyła mu głęboko w oczy
- Obiecuję- zanurzył dłoń w jej ciemnych włosach i namiętnie pocałował
- Powinieneś się ogolić- zaśmiała się, na co Syriusz zamruczał prowokacyjnie jej do ucha i otarł się policzkiem o jej policzek.
- Tak uważasz?
- Chociaż…wiesz co? Tak wyglądasz jeszcze bardziej seksownie- wymruczała i ponownie złączyli się w pocałunku.

* Na początku marca Dorcas opuściła skrzydło szpitalne.
- Chimera- podała hasło grubej Damie i portret uchylił się umożliwiając jej wejście do pokoju wspólnego. Gdy weszła światło nagle się zapaliło
- Niespodzianka!!!- krzyknęli zebrani, czyli cały Gryffindor. Od razu podbiegli do niej przyjaciele i zaczęli ją ściskać.
- Dobra, spokojnie- zaśmiał się Łapa- bo mi ją tu udusicie. A teraz tańczymy!- krzyknął i po chwili znajdował się z Dorcas na środku pokoju.
Reszta również zaczęła tańczyć.
- Jak dobrze, że Dorcas wyszła- powiedziała Lily do trzymającego ją w objęciach Jamesa- już nie mogłam patrzeć jak Syriusz się męczy.
- Mi też już zaczynało brakować kawałów- uśmiechnął się szelmowsko i mocniej przytulił swoją dziewczynę.
- Odbijany!- krzyknął Syriusz, i teraz to James tańczył z Dorcas a on z Lily.
- Jak się czujesz?- spytał James
- Wspaniale- odpowiedziała mu uśmiechem- cieszę się, że mam takich wspaniałych przyjaciół.
- Do usług- wyszczerzył się jeszcze bardziej.
Nagle muzyka przestała grać, wszyscy zamilkli a ich spojrzenia skierowane były na parę całującą się pod oknem. Po chwili uświadomili sobie, że byli Lily i Syriusz. W tej samej chwili oderwali się od siebie a na ich twarzach malowało się przerażenie. Zdali sobie sprawę co przed chwilą się wydarzyło i że widział ich cały Gryffindor. A co za tym idzie James i Dorcas. Dwie najważniejsze osoby w ich życiu. Dorcas od razu wybiegła z płaczem do dormitorium. W oczach Lily zaczęły zbierać się łzy. James patrzył jej w oczy z niedowierzaniem i nienawiścią przeplataną ze smutkiem.
- James…- mimo, że zdołała tylko wyszeptać jego imię słyszeli ją wszyscy, nikt nie odezwał się słowem. James powoli zaczął podchodzić do winowajców.
- Już ci nie wystarczam???- zapytał z goryczą w głosie- Dlaczego akurat on? musisz mieć nas obu? Chcesz nas zaliczyć na raz? Musiałaś wziąć się akurat za niego? Dlaczego wszystko popsułaś?!?- ostatniemu pytaniu towarzyszył krzyk.
- Stary… nie tutaj…- próbował go uspokoić Syriusz, Lily płakała coraz bardziej.
- Nie dotykaj mnie!!!- strzepnął jego rękę z ramienia i walnął go z całej siły w twarz- miałem cię za przyjaciela… a ty co zrobiłeś? Jesteś taki sam jak twoja rodzina, niczym się od nich nie różnisz!- po tych słowach James wyszedł z pokoju wspólnego trzaskając portretem.
W międzyczasie wszyscy się rozeszli do swoich dormitoriów, zostali tylko Syriusz i Lily.
- Dlaczego to zrobiłeś?!?- zaczęła krzyczeć dziewczyna- przez ciebie James i Dorcas mnie nienawidzą!!!
- Ja?!?- krzyknął Łapa, lecz gdy zobaczył coraz mocniej płaczącą dziewczynę uspokoił się.- Nie wiem… nagle gdy tańczyliśmy poczułem ogromną siłę która kazała mi cię pocałować… Nie wiem dlaczego, kocham cię ale jak siostrę, kocham Dorcas- zawiesił głowę.- A ty czemu oddałaś pocałunek? Czemu tego nie przerwałaś?
- Bo poczułam to samo co ty…- teraz to ona spuściła głowę- jest mi tak strasznie wstyd…co my teraz zrobimy?- spytała z bezradnością w głosie
- Musimy z nimi porozmawiać, jakoś to wyjaśnić.
- Myślisz, że da się coś takiego wytłumaczyć?
- Trzeba spróbować… Ty idź do Dorcas a ja do Rogacza.- po chwili rozeszli się do dormitoriów.

*- Dorcas…-powiedziała nieśmiało rudowłosa stając przed jej łóżkiem z zasuniętymi kotarami- Dorcas, błagam…porozmawiajmy, wyjaśnię ci wszystko…
Zasłony rozsunęły się a Dorcas wstała z łóżka. Lily już chciała coś powiedzieć lecz dziewczyna skierowała się do łazienki całkowicie ignorując przyjaciółkę.
- Dorcas, błagam wysłuchaj mnie- powiedziała błagalnym tonem Lily.
Dziewczyna wściekła odwróciła się.
- Co chcesz wyjaśniać? Tu nie ma nic do wyjaśniania! Prosta sprawa, masz przystojnego chłopaka, który uganiał się za tobą prawie siedem lat, ale dla ciebie to za mało!!! Musiałaś mieć jeszcze jego przyjaciela! A mojego chłopaka! Jak mogłaś?!?- robiła się coraz bardziej wściekła- po tylu latach przyjaźni!!! Kto dalej Remus?
- Błagam cię…- zaczęła- uspokój się, daj mi dojść do głosu, wytłumaczyć się… to nie może przekreślić naszej przyjaźni.
- Masz rację… to ty ją zniszczyłaś!!!- do dormitorium weszła Ann.
- Co się tu dzieje? Słychać was w całym zamku- uśmiechnęła się.
- I dobrze!!!- wydarła się Dorcas- niech wszyscy wiedzą jaka puszczalska jest idealna pani prefekt!
Na te słowa Lily zaszkliły się oczy.
- Dorcas!- upomniała ją Ann- nie uważasz, że powinnaś jej wysłuchać?!?
- Nie mam zamiaru jej słuchać!!!- po tych słowach wyszła trzaskając drzwiami.
Lily upadła na podłogę i zaczęła płakać.

*W tym samym czasie w dormitorium chłopców.
- Rogacz daj sobie wyjaśnić!- Syriusz próbował spokojnie porozmawiać z przyjacielem.
- Nie ma nic do wyjaśniania!!! Chcesz to ją sobie weź!!! Będę szczęśliwy waszym szczęściem!
- Co ty wygadujesz?!? Czy ty siebie słyszysz?- krzyczał Syriusz- przecież wiesz, jak ona cię kocha, świata poza tobą nie widzi!
- Tak? Jakoś nie było tego widać!!! Jak mogłeś to zrobić???- zapytał z wyrzutem- wiesz co do niej czuję.
- Dlatego bądź ponad to!!! Pokaż jak bardzo ją kochasz i jej wybacz. Nie mówię, żebyś wybaczył mnie, ale zrób to dla niej, ona nie da sobie bez ciebie rady- próbował go przekonać.
Rogacz ze złości rzucił w ścianę trzymaną ramką ze zdjęciem Lily. Nie był w stanie jej wybaczyć. Wyszedł z dormitorium, lecz Łapa wybiegł za nim.
- Rogacz!!!- zawołał- nie skreślaj wszystkiego!!! Nie wiem, dlaczego to zrobiliśmy… po prostu poczułem jakąś siłę która kazała mi ją pocałować a ja nie mogłem się jej oprzeć!!!
Krzyki Syriusza spowodowały ponowne zebranie się w salonie uczniów ciekawych biegu wydarzeń. Wśród tłumu zaczęli przeciskać się Lily, Ann i Remus. James musiał stąd wyjść inaczej powie coś czego będzie żałował.
- James…-zaczęła błagalnie Lily- błagam porozmawiajmy na spokojnie…- wyciągnęła do niego rękę, jednak ten cofnął ją aby nie mogła jej dotknąć.
- Nie mamy o czym rozmawiać!
- Daj jej dojść do słowa- do sprzeczki wkroczył Remus co jeszcze bardziej rozsierdziło Jamesa.
- Nie będę słuchał tej SZLAMY!!!- Lily momentalnie odwróciła się i biegiem wróciła na górę. Dopiero po chwili James zdał sobie sprawę z tego co powiedział.
- O BOŻE… co ja zrobiłem?... Lily!!!- zaczął wołać- przepraszam…!!! Błagam… przepraszam- już chciał wchodzić na górę lecz Syriusz go powstrzymał.
- Teraz to naprawdę przegiąłeś- powiedział wściekły i tym razem to on wymierzył mu potężny cios, po czym wyszedł w poszukiwaniu Dorcas, wraz z nim wszyscy się rozeszli pozostawiając klęczącego na kolanach Jamesa. 

niedziela, 13 stycznia 2013

Tragiczne święto zakochanych


Rozdział dziesiąty

Od pamiętnego wieczoru Lily i James razem spędzali każdą wolną chwilę. James po tylu latach starania się o jej miłość nie mógł się nią nacieszyć. Wszędzie ją przytulał, całował i trzymał za rękę. Nawet na lekcjach nie było inaczej. Ta sytuacja bardzo odpowiadała Lily. Była po uszy zakochana w Jamesie. Było to coś więcej niż zwykłe zauroczenie, kochała go. Tak. Nareszcie przyznała się do tego przed samą sobą. Już nie widziała w nim napuszonego idioty, który znęca się nad innymi. Naprawdę się zmienił. Dla niej. Stał się bardziej dojrzały, rozsądny.

*Wreszcie nadszedł tak długo oczekiwany przez wszystkich dzień- 14 luty. Walentynki, święto zakochanych jak kto woli.
Poprzedniego tygodnia dyrektor ogłosił, że odbędzie się bal dla klas od czwartej wzwyż. Bal miał się zacząć o 19.00 i trwać do rana. Lily wiedziała, że to będą jej najlepsze walentynki w jej życiu. Oczywiście na bal szła z Jamesem, Dorcas z Syriuszem, Remus z Ann a Peter postanowił pozostać w dormitorium. Już od rana James i Syriusz, ku zazdrości swoich dziewczyn zostali dosłownie zasypani różowymi lub czerwonymi kartkami i bombonierkami. Jednak odsuwali wszystkie kartki i nie otwierali czekoladek.
- Czemu nie jecie czekoladek?- spytała opryskliwie Dorcas
- A co? Chcesz, żebyśmy przez kolejne 24h. uganiali się za jakimiś wytapetowanymi, pustymi lalkami?- odpowiedział spokojnie Syriusz.
- Amorencja?- spytała Lily
- Jak co roku, kochanie- odpowiedział James.
Nagle nad stołem nauczycieli pojawił się wielki transparent

Ann, Dorcas, Lily
Zostaniecie naszymi walentynkami?

Remus, Syriusz, James

Ann od razu rzuciła się Remusowi na szyję i zaczęła go całować. Dorcas siedziała zachwycona i zdumiona. Jej ‘’zawieszenie’’ minęło gdy Syriusz zaczął obcałowywać jej szyję.
- Lily?- spytał niepewnie James
- Oh… tak, tak- ucieszyła się i pocałowała go namiętnie.
Od stołu Slytherinu rzucane były na nich zawistne spojrzenia. Snape z największą nienawiścią patrzył na Jamesa i Lily. Już miał dosyć patrzenia jak wszędzie chodzą przytuleni. Musi coś zrobić, nie pozwoli by zrobiła z siebie idiotkę.
*Po lekcjach Huncwoci wyciągnęli dziewczyny na dwór. Zamierzały ulepić wielkiego bałwana, jednak chłopcy mieli za dużo energii i już po chwili dziewczyny były całe mokre od śniegu.
- Dobra kochanie- zwróciła się Lily do Jamesa- my musimy iść, przygotować się do balu, dziewczyny chodźcie- zawołała.
- Ale co? Już?- spytał Syriusz siedząc na okrakiem na Dorcas- przecież jest dopiero 15.00
- Nie chcecie aby wasze walentynki były najładniejsze na balu?- spytała kokieteryjnie Ann
- Ale dla nas jesteście najładniejsze- powiedzieli na raz.
- Wiemy- powiedziała Lily i pocałowała Jamesa- ale nie pożałujecie, jak nas zobaczycie
*Ann była damską wersją Syriusza, uwielbiała robić kawały, miała ostry charakter i słuchała metalu. Postanowiła wiec to pokazać. Założyła czarną, skórzaną sukienkę do połowy uda i czarne szpilki, zrobiła ostry makijaż oczy wyraźnie podkreśliła czarną kredką a usta pomalowała krwisto-czerwoną szminką a blond włosy spięła w wysoki kucyk.
Dorcas założyła błękitną sukienkę, rozkloszowaną na dole z gorsetem mocno eksponującym jej piersi, a spódnicę do kolan okalał woalka w kolorze czekolady. Włosy zebrała w niedbały kok z tyłu głowy. Jej powieki były pomalowane również w kolorze czekolady.
Lily włożyła zieloną pasującą do jej oczu sukienkę przed kolano ze złotą wstęgą w talii. Zrobiła delikatny makijaż, włosy rozpuściła i nadała im wygląd jakby przed chwilą wróciła ze spaceru w wietrzny dzień, a na szyi zawiesiła łańcuszek od Jamesa.
- Padną z wrażenia- ucieszyła się Ann
- I o to chodzi- powiedziała z uśmiechem Lily
- Uważaj Ann- zaczęła Dorcas- bo Lunatyk się ciebie przestraszy
- Pokarzę mu kto tu ma pazurki- wymruczała Ann
Nagły wybuch śmiechu spowodowany tą wypowiedzią trwał w najlepsze dopóki nie usłyszały głosu Łapy
- Dziewczyny!!! Czekamy!!!
- Dobra to robimy tak…- zaczęła Lily- schodzimy po kolei, żeby zrobić większe wrażenie, Ann ty pierwsza.
- Co? Dlaczego ja?- zapytała spanikowana
- Alfabetycznie- zaśmiała się Dorcas popychając swoją przyjaciółkę ku schodom.
Na widok Ann Syriusz zagwizdał a Remus osłupiał.
- No, no Luniaczku, ostra laska ci się trafiła- zaśmiał się James.
Dziewczyna podeszła do chłopaka i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek , na co ponownie rozległy się gwizdy. Po chwili już ich nie było.
Po schodach natomiast zaczęła schodzić Dorcas. Tym razem to Syriusz ‘’zawiesił się’’, ale James walnął go w plecy i oprzytomniał. Dla Syriusza Dorcas była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Za chwilę oni również zniknęli. Wreszcie przyszła kolej na Lily. Na początku schodziła niepewnie bojąc się, że potknie się na obcasach. Jednak gdy zobaczyła czekającego na nią Jamesa już niczego się nie bała.
- Pięknie wyglądasz, nieznajoma- wymruczał jej do ucha
- Ty również niczego sobie, nieznajomy- zaśmiała się
- Pięknie ci z tym łańcuszkiem- na te słowa Lily zarumieniła się- Idziemy?- podał jej rękę
- Z przyjemnością- podała mu swoją i udali się do wielkiej Sali.
Gdy weszli do środka wszyscy rzucali w ich stronę ukradkowe spojrzenia.
Cała szkoła o nich plotkowała. ‘’Wiecznie niedostępna Evans uległa Potterowi’’ ale to było akurat żartobliwe dogadywanie. Inni mniej przyjaźni zarzucali Lily, że chce się wślizgnąć do szanowanej i bogatej czysto krwistej rodziny. Sprawiało jej to ogromną przykrość, ale najważniejsze dla niej było, że James tak nie uważa.
Nagle Lily usłyszała piosenkę przy której pierwszy raz (z własnej woli) pocałowała Jamesa.*
- Zatańczy pani?- skłonił się do pasa, dziewczyna podała mu rękę i razem udali się na parkiet.
Po północy głos zabrał Dumbledore.
- Drodzy uczniowie, czas ogłosić króla i królową balu.- McGonagall podała mu kremową kopertę.- Z przyjemnością ogłaszam, że królem i królową balu zostali…Syriusz Black i Dorcas Meadows! Zapraszamy do nas.
Łapa i Dorcas naprawdę wyglądali jak królowie i nikt nie mógł temu zaprzeczyć.
Gdy z koronami na głowach zeszli ze sceny udali się na środek parkietu i zaczęli tańczyć.
- Królowo, czy mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz?- wymruczał jej do ucha
- I to parę razy- pocałowała go- a co sądzisz, królu aby się stąd ulotnić?-spytała prowokacyjnie
Syriusz popatrzył na nią zdziwiony, na co Dorcas twierdząco pokiwała głową.
- Prezent walentynkowy- wyszeptała mu do ucha.
- W takim razie chodźmy, królowo- pociągnął ją w stronę wyjścia.
Gdy szli do pokoju życzeń śmiali się i co chwilę zatrzymywali aby zatopić się w namiętnym pocałunku. W ich mniemaniu byli teraz najszczęśliwszą parą na świecie. Nie spodziewali się jednak, że za chwilę ich szczęście zmieni się w rozpacz.
- No, no kogo my tu mamy?- usłyszeli kpiący głos Malfoya- zdrajcy krwi.
- A ty co Malfoy? Cyzia nie poszła z tobą na bal?- odgryzł się Syriusz- czujesz się samotny?
- Na pewno nie czuje się samotny- zza rogu wyszła Narcyza.
Wokół nich pojawiało się coraz więcej Ślizgonów. Dorcas coraz mocniej ściskała dłoń Syriusza.
- Kuzynie, czyżby twoja dziewczyna się nas bała?- zapytała piskliwym głosem Bellatrix.
- Chciałabyś- wysyczała Dorcas- Czego chcecie?
- No cóż…- zaczęła- z tego co wiecie nasze rodziny za sobą nie przepadają a wy mimo to postanowiliście być razem…
- Nie potrzebujemy waszego pozwolenia!- krzyknęła
- Tak wiem, miłość…jakie to słodkie- zakpiła- zdaniem Walburgi i Oriona kompromitujesz naszą rodzinę, kuzynie
- A to dziwne- zakpił- bo o ile pamiętam to nie należę już do waszej rodziny, zresztą tak jak Andromeda. A teraz byłbym wdzięczny gdybyście nas przepuścili… a i przekaż pozdrowienia matce- zwrócił ostatnie słowa do Regulusa.
- Nigdzie nie pójdziesz- Malfoy stanął mu na drodze i odciągnął od niego Dorcas.
- Nie dotykaj mnie gnoju!!!- wydarła się
Na te słowa Malfoy uderzył ją w twarz tak mocno, że aż upadła. Syriusz zaczął się wyrywać tym którzy go trzymali.
- Może zobaczymy jak poradzisz sobie ze mną?!?- krzyknął z furią w głosie Syriusz.
- Hmm… kuszące, ale nie- zaśmiał się złośliwie- Bello, proszę możesz się pobawić.
- Pożałujesz tego- zagroził jej.
- To ty pożałujesz, że zhańbiłeś naszą rodzinę. Crucio!- czerwony snop światła uderzył w Dorcas.
Dziewczyna wygięła się w łuk i wydała z siebie przeraźliwy krzyk.
- Zostaw ją!!!- krzyczał coraz głośniej Syriusz. Nie mógł znieść widoku cierpiącej dziewczyny. Ponownie krzyknęła- Błagam…- był bezsilny, wolał, żeby to jego torturowano. Mimowolnie pociekły mu łzy. Bellatrix śmiała się coraz głośniej.
Po chwili Syriusz poczuł, że już nie jest trzymany. Podniósł głowę i zobaczył swoich przyjaciół przeganiających Ślizgonów.
Od razu podbiegł do zemdlonej Dorcas.
- Boże…Dori…kochanie- złapał ją za rękę i zaczął gładzić po głowie- przepraszam…to wszystko przeze mnie.
- Syriusz…- zdołała tylko wypowiedzieć jego imię i zemdlała.
- Dorcas błagam- zaczął płakać- nie zasypiaj- zaczął nią lekko potrząsać- błagam nie zostawiaj mnie…- nagle poczuł jak ktoś ściska go za ramię.
- Syriusz…-usłyszał głos Jamesa- odsuń się pielęgniarka przyszła- odciągnął go od niej- ona się nią zajmie, chodź…- Lily podbiegła do Łapy i mocno go przytuliła.
- Syriusz…chodź porozmawiamy.
Nic nie odpowiedział, przytulił się do niej jeszcze mocniej, jak do siostry i po prostu się rozpłakał.
- To moja wina…wszystko moja wina- powiedział zrozpaczony
- Nie mów tak, to nie prawda- pocieszała go- zbadają ją i wyjdzie z tego.





* Piosenka przy której James i Lily się pocałowali:


Tak mniej więcej wyglądała sukienka Lily: sukienka Lily
A tak Ann: sukienka Ann
Niestety nie udało mi się znaleść sukienki dla Dorcas, no ale zostawiam ją waszej wyobraźni :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)