Teraz mam dużo czasu więc postaram się publikować nowe notki :D
Mam nadzieję że nowy rozdział się spodoba, wiem trochę krótki ale myślę że treść to nadrobi.
Natalia :3
Rozdział dwunasty
*Następnego
dnia
- Ale o co ci
chodzi?- spytał zdziwiony Syriusz, zdziwiony wrogością przyjaciela.
James tylko
prychnął w odpowiedzi.
- Czy możesz
się w końcu do mnie odezwać?
- Idź pogadaj
z rudą, na pewno się dogadacie.- odpowiedział szorstko.
- A co Lilka
ma do tego???
- Jasne po co
będziecie rozmawiać, lepiej cały dzień się obściskiwać!- wstał i wyszedł
pozostawiając osłupiałego przyjaciela samego w pokoju wspólnym.
- Co ty do
cholery gadasz?
Po lekcjach
Syriusz już wiedział o co chodzi przyjacielowi. Cała szkoła aż huczała od
plotek na temat pocałunku jego i rudej i o tym co się stało potem. Jednak
Syriusz w ogóle nic nie pamiętał z wczorajszego dnia. Wiec postanowił że
porozmawia z rudą.
Udał się do
biblioteki czyli miejsca gdzie dziewczyna mogła się zaszyć. Tym razem nie
siedziała przy swoim ulubionym biurku przy oknie wychodzącym na jezioro,
siedziała w najdalszym kącie czytelni.
- Hej ruda-
podszedł do niej aby pocałować ją jak zwykle w policzek ale ta się odsunęła.- O
co wam wszystkim chodzi?- O jakim pocałunku wszyscy mówią?
- Nie udawaj
głupiego, jak to o jakim? Naszym wczorajszym- po jej głosie słychać było że
płakała.
- Ale ja nie
pamiętam całego wczorajszego wieczora!!!- krzyknął, nic nie rozumiejąc
- To już nie
pamiętasz jak mnie wczoraj pocałowałeś na oczach połowy szkoły?!?-zapytała
zirytowana
Syriusz już
miał coś odpowiedzieć
- I już nie
pamiętasz jak przy całym Gryfindorze nazwał mnie szlamą?- ponownie załkała.
Nawet Syriusz wiedział że tego Lily tak łatwo nie wybaczy Jamesowi o ile w
ogóle to zrobi.
Łapa ciągle
odczuwał pustkę w głowie. Nie mógł zrozumieć jak mógł niczego nie pamiętać.
Alkohol w ustach miał ostatnio na urodzinach Lilki więc to odpadało.
*Pół roku
wcześniej.
- Dzisiaj
będziemy uczyć się wymazywać pamięć- zaczął profesor, a po całej klasie
przeszedł szept zaniepokojenia i zarazem podniecenia- spokojnie, jak na razie
będziecie wymazywać tylko 2 minutowe wspomnienia,
ale i tak nie sądzę żeby komuś się to dzisiaj udało- dodał kpiąco.
- Ty go
słyszysz?- powiedział James do Syriusza- ma nas za jakiś idiotów…
- Udowodnijmy
mu że jest inaczej- odpowiedział Łapa z nutką arogancji w głosie.
- Tak więc- zaczął
profesor- zaklęcie brzmi ‘’obliviate’’. I to jest ta łatwiejsza część w której
musicie znać tylko formułkę. Jednakże podczas rzucania zaklęcia trzeba być
silnie skoncentrowanym…
- No co ty nie
powiesz…- zakpił cicho Łapa, na co James uśmiechnął się do niego arogancko
-… należy
skupić na okresie który chcemy aby został zapomniany, musimy to zrobić bardzo
dokładnie gdyż źle rzucone zaklęcie może spowodować długotrwałą utratę pamięci.
- Czy on
kompletnie zidiociał karząc nam rzucać te zaklęcia na siebie?- oburzyła się
Lily- potem jak zwykle któreś z nas wyląduje w skrzydle szpitalnym.
- Proszę
dobrać się w pary- zarządził profesor
To by
tłumaczyło dlaczego nic nie pamięta ale kto mógł rzucić na niego zaklęcie…
*W drodze do
skrzydła szpitalnego
- Dobra to
przyprowadź ją za jakąś godzinkę i wtedy wszystko powinno być gotowe-
powiedziała Lily i skręciła w stronę dormitorium.
- Chimera-
Łapa podał hasło Grubej Damie, trzymając
Dorcas za rękę.
Jednak to był
ostatni moment który pamiętał z poprzedniego wieczoru.
- No i co
tutaj tak stoisz jak ten idiota?- krzyknął James, którego Syriusz nie zauważył-
fantazjujesz o rudej, co?
- Czy tobie
się już do końca pomieszało we łbie?- na te słowa walnął go w czuprynę- czy
naprawdę myślisz że kiedykolwiek z własnej woli pocałowałbym Lilke?
- Twierdzisz
że jest brzydka?- w Jamesie instynktownie odezwał się obrońca dziewczyny- tzn.
od dawna już pewnie miałeś na nią chrapkę a Dorcas była tylko do zabawy.
Słysząc to
Syriusz wyciągnął różdżkę i już miał coś mu zrobić jednak James był szybszy i
popchnął go z całej siły na ziemie. Zaczęli się turlać i okładać na ślepo.
- Tyle warta
ta przyjaźń- usłyszeli nagle znajomy głos- dwa proste zaklęcia i już po niej.
Syriusz i
James już wstali i patrzyli z nienawiścią na Snape’a.
- Dawno nie
szukałeś swoich gaci po całej szkole?- odezwał się James
- Już widzę że
przeszła ci miłość do tej rudej szlamy- powiedział z ironią w głosie Snape.
W tym momencie
James nie wytrzymał, mimo że dziewczyna tak bardzo go zraniła nie umiał stać
bezczynnie i słuchać gdy ją ktoś obraża a zwłaszcza jej dawny przyjaciel na
którym ciągle jej zależy. Już miał się rzucić z gołymi pięściami na ślizgona
jednak Syriusz go w porę powstrzymał.
- Jakie
zaklęcia?- zwrócił się do Snape’a – tak bardzo nie mogłeś znieść tego że ona jest
szczęśliwa bez ciebie? Musiałeś ją upokorzyć na oczach połowy szkoły?
- Nie
interesuje mnie szczęście czy nie szczęście tej brudnej mugolaczki.
Tym razem ani
Syriusz ani James nie wytrzymali i oboje rzucili na ślizgona zaklęcie
oszałamiające Snape’a. Chłopak odleciał na sam koniec korytarza i uderzył całym
ciałem o ścianę po czym upadł nieprzytomny na posadzkę.
Gryfoni
popatrzyli na siebie z lekkim uśmiechem, jednak po chwili Syriusz podbiegł do
ślizgona i wyjął różdżkę
- Co ty
robisz?- spytał James, myślał że jego przyjaciel chce pomóc nieprzytomnemu
- Chcę się
dowiedzieć o czym on mówił- przyłożył wcześniej wyciągniętą różdżkę do skroni
chłopaka, ‘’wyciągnął’’ z niej wspomnienie i włożył do wcześniej wyczarowanej
fiolki.
- Ale skąd
wiesz że to będzie to?
- Nie wiem,
ale warto spróbować
Ciekawość
Jamesa zwyciężyła nad złością i poszedł za przyjacielem w kierunku pokoju
życzeń.
Szara mgła
wspomnień zaczęła leniwie płynąć w naczyniu znalezionym w pokoju.
Po chwili
chłopcy wylądowali pod drzewem rosnącym przy jeziorze i zobaczyli ku ich
wielkiemu zdumieniu siebie, tylko na oko o dwa lata młodszych.
James jak
zwykle bawił się zniczem a Peter przyglądał mu się z coraz bardziej rosnącą
ekscytacją.
- Może byś już
przestał, co?- odezwał się Syriusz, kiedy James złapał znicza a Glizdogon
krzyknął z podziwu- Bo Glizdogon posika się z wrażenia
- Pamiętam
to!- w tym samym momencie krzyknęli chłopcy
Glizdogon się
zarumienił, a James się roześmiał.
- Skoro ci to
przeszkadza- schował piłeczkę do kieszeni.
- Nudzę się-
rzekł Syriusz- Chciałbym, żeby już była pełnia księżyca.
- Może ty byś
chciał- mruknął ponuro Lupin zza swojej książki- Ale mamy jeszcze transmutację,
jak się nudzisz, możesz mnie przepytać… Masz.- I wyciągnął ku niemu książkę.
Syriusz
prychną.
- Nie muszę zaglądać
do tych głupot. Znam to wszystko na pamięć.
- To cię
trochę ożywi, Łapo- powiedział cicho James- Zobacz kto tam siedzi…
Syriusz
odwrócił głowę. Zamarł bez ruchu, jak pies który zwietrza królika.
- Wspaniale.
Smarkerus.
Ruszyli w
stronę chłopaka który wyszedłszy z cienia ruszył przez trawnik chowając swój
pergamin do torby. Lupin i Glizdogon pozostali na miejscu.
- W porządku,
Smarkerusie? – zapytał głośno James.
Snape
zareagował szybko jakby się spodziewał napaści. Upuścił torbę, wsunął rękę za
pazuchę i już podniósł różdżkę, gdy James wrzasnął:
-
Expelliarmus!
Różdżka
Snape’a wyleciała w powietrz i upadła za nim w trawę. Syriusz parsknął
śmiechem.
-
Impedimento!- krzyknął, celując różdżką w Snape’a, który zwalił się na ziemię w
połowie skoku po własną różdżkę.
James zerkał
przez ramię na dziewczyny nad wodą. Glizdogon wstał, po czym obszedł Lupina,
żeby mieć lepszy widok.
- Jak ci
poszedł egzamin, Smarku?- zapytał James.
- Obserwowałem
go, rył nosem po pergaminie- powiedział drwiąco Syriusz.- Na pewno go tak
poplamił, że nie będą mogli rozczytać ani słowa.
Tu i ówdzie
rozległy się śmiechy. Snape próbował wstać, ale zaklęcie wciąż działało
- Jeszcze
zobaczymy…- wydyszał, patrząc na Jamesa z nienawiścią- Tylko… poczekajcie…
- Na co?-
zapytał chłodno Syriusz- Co zamierzasz zrobić, Smarku, wydmuchać sobie na nas
nos?
Snape bluznął
potokiem przekleństw i zaklęć, ale jego różdżka była daleko więc żadne nie
działało.
- Przepłucz
sobie usta- wycedził James- Chłoszczyć!
Z ust chłopaka
zaczęły wydobywać się różowe bańki mydlane, piana pokryła mu wargi, wyraźnie
się dusił…
- ZOSTAWCIE
GO!
James i
Syriusz rozejrzeli się wkoło. Wolna ręka Jamesa szybko powędrowała do włosów.
Naprawdę tak
robię? Zastanowił się James
- Co jest,
Evans?- zapytał James
- Zostawcie
go- powtórzyła Lily. Patrząc na Jamesa z odrazą- Co on wam zrobił?
- No wiesz…-
powiedział James powoli- to raczej kwestia tego, że on istnieje… jeśli wiesz co
mam na myśli.
-Musimy to
oglądać?- zapytał zawstydzony, w tym momencie po raz pierwszy zdał sobie sprawę
jak to wyglądało z perspektywy Lliy, dlaczego zawsze gdy dla nich dręczenie
Snape’a było zwykłą zabawą dla niej było znęcaniem się nad słabszym.
- Może będzie
coś dalej, czekaj- powiedział Syriusz nie zdając sobie sprawy z uczuć
przyjaciela.
- Masz szczęście
że Evans tu była, Smarkerusie…
-
Nie potrzebuje pomocy tej małej brudnej szlamy!
Lily
zamrugała szybko.
-
Świetnie -powiedziała chłodno.- W przyszłości nie będę sobie tobą zawracać
głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie.
-
Przeproś ją!- ryknął James, celując różdżką w Snape’a
-
Nie zmuszaj go, żeby mnie przepraszał!- zawołała Lily, łypiąc groźnie na
Jamesa. –Jesteś taki sam jak on…
I
takich słów najbardziej obawiał się Rogacz. Jeżeli po takich słowach zniszczyła
się przyjaźń między Llily a Snapem to to samo będzie z nami pomyślał. W głębi
duszy tak naprawdę uwierzył w słowa ślizgona na temat zaklęcia i już nie był
zły na nią tylko na siebie. Przecież to może zniszczyć wszystko, to o co
walczyłem, ona się już może do mnie nigdy więcej nie odezwać…
Z
potoku myśli, Jamesa wyrwały zmieniające się wspomnienia. Już nie byli na
zielonych błoniach wśród grupy uczniów przyglądających się zdarzeniu, teraz
znaleźli się na szkolnym korytarzu obok kuchni. Nagle zza portretu
który był wejściem do pomieszczenia wyszedł Syriusz. Nie szedł jak zwykle pewny
siebie
tylko
przygarbiony i smutny.
-
No to mamy- powiedział prawdziwy Syriusz
W
pewnym momencie usłyszał za sobą ciche kroki. Nie wiedział kto to jest bo nie
wziął ze sobą ani mapy ani różdżki. Gdy się odwrócił jego oczom ukazał się
Snape.
-
Co jest, Smarku?- zabłądziłeś w drodze do reszty swojego towarzystwa?
-
Właśnie świętujemy to co się dziś u was stało- zakpił ślizgon.
-
Taa? Widzę, że złe wieści szybko się rozchodzą- odpowiedział bez namiętnie- a
do pokoju Ślizgonów to już lecą z prędkością światła
-
Nikt nie musiał nam nic mówić- zaśmiał się triumfalnie. Gdy zobaczył
zdezorientowaną minę Gryfona kontynuował- naprawdę nie domyśliłeś się że to ja
rzuciłem imperiusa?? A podobno jesteś taki inteligentny.
Nie
czekając aż ślizgon powie coś więcej Syriusz rzucił się na niego z gołymi
pięściami, jednak Snape był szybszy i wyczarował zaklęcie tarczy a następnie
zanim Syriusz zdążył się podnieść rzucił kolejne zaklęcie.
-
Obliviate.- Wyszeptał cicho aby na pewno nikt go nie mógł usłyszeć nawet obrazy.
Aha! Wiedziałam!
OdpowiedzUsuńTeraz musisz to tylko jakoś naprawić. W sensie ich przyjaźń. I miłość.
A tak w ogóle to świetnie piszesz.
Weny ;)