niedziela, 13 stycznia 2013

Tragiczne święto zakochanych


Rozdział dziesiąty

Od pamiętnego wieczoru Lily i James razem spędzali każdą wolną chwilę. James po tylu latach starania się o jej miłość nie mógł się nią nacieszyć. Wszędzie ją przytulał, całował i trzymał za rękę. Nawet na lekcjach nie było inaczej. Ta sytuacja bardzo odpowiadała Lily. Była po uszy zakochana w Jamesie. Było to coś więcej niż zwykłe zauroczenie, kochała go. Tak. Nareszcie przyznała się do tego przed samą sobą. Już nie widziała w nim napuszonego idioty, który znęca się nad innymi. Naprawdę się zmienił. Dla niej. Stał się bardziej dojrzały, rozsądny.

*Wreszcie nadszedł tak długo oczekiwany przez wszystkich dzień- 14 luty. Walentynki, święto zakochanych jak kto woli.
Poprzedniego tygodnia dyrektor ogłosił, że odbędzie się bal dla klas od czwartej wzwyż. Bal miał się zacząć o 19.00 i trwać do rana. Lily wiedziała, że to będą jej najlepsze walentynki w jej życiu. Oczywiście na bal szła z Jamesem, Dorcas z Syriuszem, Remus z Ann a Peter postanowił pozostać w dormitorium. Już od rana James i Syriusz, ku zazdrości swoich dziewczyn zostali dosłownie zasypani różowymi lub czerwonymi kartkami i bombonierkami. Jednak odsuwali wszystkie kartki i nie otwierali czekoladek.
- Czemu nie jecie czekoladek?- spytała opryskliwie Dorcas
- A co? Chcesz, żebyśmy przez kolejne 24h. uganiali się za jakimiś wytapetowanymi, pustymi lalkami?- odpowiedział spokojnie Syriusz.
- Amorencja?- spytała Lily
- Jak co roku, kochanie- odpowiedział James.
Nagle nad stołem nauczycieli pojawił się wielki transparent

Ann, Dorcas, Lily
Zostaniecie naszymi walentynkami?

Remus, Syriusz, James

Ann od razu rzuciła się Remusowi na szyję i zaczęła go całować. Dorcas siedziała zachwycona i zdumiona. Jej ‘’zawieszenie’’ minęło gdy Syriusz zaczął obcałowywać jej szyję.
- Lily?- spytał niepewnie James
- Oh… tak, tak- ucieszyła się i pocałowała go namiętnie.
Od stołu Slytherinu rzucane były na nich zawistne spojrzenia. Snape z największą nienawiścią patrzył na Jamesa i Lily. Już miał dosyć patrzenia jak wszędzie chodzą przytuleni. Musi coś zrobić, nie pozwoli by zrobiła z siebie idiotkę.
*Po lekcjach Huncwoci wyciągnęli dziewczyny na dwór. Zamierzały ulepić wielkiego bałwana, jednak chłopcy mieli za dużo energii i już po chwili dziewczyny były całe mokre od śniegu.
- Dobra kochanie- zwróciła się Lily do Jamesa- my musimy iść, przygotować się do balu, dziewczyny chodźcie- zawołała.
- Ale co? Już?- spytał Syriusz siedząc na okrakiem na Dorcas- przecież jest dopiero 15.00
- Nie chcecie aby wasze walentynki były najładniejsze na balu?- spytała kokieteryjnie Ann
- Ale dla nas jesteście najładniejsze- powiedzieli na raz.
- Wiemy- powiedziała Lily i pocałowała Jamesa- ale nie pożałujecie, jak nas zobaczycie
*Ann była damską wersją Syriusza, uwielbiała robić kawały, miała ostry charakter i słuchała metalu. Postanowiła wiec to pokazać. Założyła czarną, skórzaną sukienkę do połowy uda i czarne szpilki, zrobiła ostry makijaż oczy wyraźnie podkreśliła czarną kredką a usta pomalowała krwisto-czerwoną szminką a blond włosy spięła w wysoki kucyk.
Dorcas założyła błękitną sukienkę, rozkloszowaną na dole z gorsetem mocno eksponującym jej piersi, a spódnicę do kolan okalał woalka w kolorze czekolady. Włosy zebrała w niedbały kok z tyłu głowy. Jej powieki były pomalowane również w kolorze czekolady.
Lily włożyła zieloną pasującą do jej oczu sukienkę przed kolano ze złotą wstęgą w talii. Zrobiła delikatny makijaż, włosy rozpuściła i nadała im wygląd jakby przed chwilą wróciła ze spaceru w wietrzny dzień, a na szyi zawiesiła łańcuszek od Jamesa.
- Padną z wrażenia- ucieszyła się Ann
- I o to chodzi- powiedziała z uśmiechem Lily
- Uważaj Ann- zaczęła Dorcas- bo Lunatyk się ciebie przestraszy
- Pokarzę mu kto tu ma pazurki- wymruczała Ann
Nagły wybuch śmiechu spowodowany tą wypowiedzią trwał w najlepsze dopóki nie usłyszały głosu Łapy
- Dziewczyny!!! Czekamy!!!
- Dobra to robimy tak…- zaczęła Lily- schodzimy po kolei, żeby zrobić większe wrażenie, Ann ty pierwsza.
- Co? Dlaczego ja?- zapytała spanikowana
- Alfabetycznie- zaśmiała się Dorcas popychając swoją przyjaciółkę ku schodom.
Na widok Ann Syriusz zagwizdał a Remus osłupiał.
- No, no Luniaczku, ostra laska ci się trafiła- zaśmiał się James.
Dziewczyna podeszła do chłopaka i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek , na co ponownie rozległy się gwizdy. Po chwili już ich nie było.
Po schodach natomiast zaczęła schodzić Dorcas. Tym razem to Syriusz ‘’zawiesił się’’, ale James walnął go w plecy i oprzytomniał. Dla Syriusza Dorcas była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Za chwilę oni również zniknęli. Wreszcie przyszła kolej na Lily. Na początku schodziła niepewnie bojąc się, że potknie się na obcasach. Jednak gdy zobaczyła czekającego na nią Jamesa już niczego się nie bała.
- Pięknie wyglądasz, nieznajoma- wymruczał jej do ucha
- Ty również niczego sobie, nieznajomy- zaśmiała się
- Pięknie ci z tym łańcuszkiem- na te słowa Lily zarumieniła się- Idziemy?- podał jej rękę
- Z przyjemnością- podała mu swoją i udali się do wielkiej Sali.
Gdy weszli do środka wszyscy rzucali w ich stronę ukradkowe spojrzenia.
Cała szkoła o nich plotkowała. ‘’Wiecznie niedostępna Evans uległa Potterowi’’ ale to było akurat żartobliwe dogadywanie. Inni mniej przyjaźni zarzucali Lily, że chce się wślizgnąć do szanowanej i bogatej czysto krwistej rodziny. Sprawiało jej to ogromną przykrość, ale najważniejsze dla niej było, że James tak nie uważa.
Nagle Lily usłyszała piosenkę przy której pierwszy raz (z własnej woli) pocałowała Jamesa.*
- Zatańczy pani?- skłonił się do pasa, dziewczyna podała mu rękę i razem udali się na parkiet.
Po północy głos zabrał Dumbledore.
- Drodzy uczniowie, czas ogłosić króla i królową balu.- McGonagall podała mu kremową kopertę.- Z przyjemnością ogłaszam, że królem i królową balu zostali…Syriusz Black i Dorcas Meadows! Zapraszamy do nas.
Łapa i Dorcas naprawdę wyglądali jak królowie i nikt nie mógł temu zaprzeczyć.
Gdy z koronami na głowach zeszli ze sceny udali się na środek parkietu i zaczęli tańczyć.
- Królowo, czy mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz?- wymruczał jej do ucha
- I to parę razy- pocałowała go- a co sądzisz, królu aby się stąd ulotnić?-spytała prowokacyjnie
Syriusz popatrzył na nią zdziwiony, na co Dorcas twierdząco pokiwała głową.
- Prezent walentynkowy- wyszeptała mu do ucha.
- W takim razie chodźmy, królowo- pociągnął ją w stronę wyjścia.
Gdy szli do pokoju życzeń śmiali się i co chwilę zatrzymywali aby zatopić się w namiętnym pocałunku. W ich mniemaniu byli teraz najszczęśliwszą parą na świecie. Nie spodziewali się jednak, że za chwilę ich szczęście zmieni się w rozpacz.
- No, no kogo my tu mamy?- usłyszeli kpiący głos Malfoya- zdrajcy krwi.
- A ty co Malfoy? Cyzia nie poszła z tobą na bal?- odgryzł się Syriusz- czujesz się samotny?
- Na pewno nie czuje się samotny- zza rogu wyszła Narcyza.
Wokół nich pojawiało się coraz więcej Ślizgonów. Dorcas coraz mocniej ściskała dłoń Syriusza.
- Kuzynie, czyżby twoja dziewczyna się nas bała?- zapytała piskliwym głosem Bellatrix.
- Chciałabyś- wysyczała Dorcas- Czego chcecie?
- No cóż…- zaczęła- z tego co wiecie nasze rodziny za sobą nie przepadają a wy mimo to postanowiliście być razem…
- Nie potrzebujemy waszego pozwolenia!- krzyknęła
- Tak wiem, miłość…jakie to słodkie- zakpiła- zdaniem Walburgi i Oriona kompromitujesz naszą rodzinę, kuzynie
- A to dziwne- zakpił- bo o ile pamiętam to nie należę już do waszej rodziny, zresztą tak jak Andromeda. A teraz byłbym wdzięczny gdybyście nas przepuścili… a i przekaż pozdrowienia matce- zwrócił ostatnie słowa do Regulusa.
- Nigdzie nie pójdziesz- Malfoy stanął mu na drodze i odciągnął od niego Dorcas.
- Nie dotykaj mnie gnoju!!!- wydarła się
Na te słowa Malfoy uderzył ją w twarz tak mocno, że aż upadła. Syriusz zaczął się wyrywać tym którzy go trzymali.
- Może zobaczymy jak poradzisz sobie ze mną?!?- krzyknął z furią w głosie Syriusz.
- Hmm… kuszące, ale nie- zaśmiał się złośliwie- Bello, proszę możesz się pobawić.
- Pożałujesz tego- zagroził jej.
- To ty pożałujesz, że zhańbiłeś naszą rodzinę. Crucio!- czerwony snop światła uderzył w Dorcas.
Dziewczyna wygięła się w łuk i wydała z siebie przeraźliwy krzyk.
- Zostaw ją!!!- krzyczał coraz głośniej Syriusz. Nie mógł znieść widoku cierpiącej dziewczyny. Ponownie krzyknęła- Błagam…- był bezsilny, wolał, żeby to jego torturowano. Mimowolnie pociekły mu łzy. Bellatrix śmiała się coraz głośniej.
Po chwili Syriusz poczuł, że już nie jest trzymany. Podniósł głowę i zobaczył swoich przyjaciół przeganiających Ślizgonów.
Od razu podbiegł do zemdlonej Dorcas.
- Boże…Dori…kochanie- złapał ją za rękę i zaczął gładzić po głowie- przepraszam…to wszystko przeze mnie.
- Syriusz…- zdołała tylko wypowiedzieć jego imię i zemdlała.
- Dorcas błagam- zaczął płakać- nie zasypiaj- zaczął nią lekko potrząsać- błagam nie zostawiaj mnie…- nagle poczuł jak ktoś ściska go za ramię.
- Syriusz…-usłyszał głos Jamesa- odsuń się pielęgniarka przyszła- odciągnął go od niej- ona się nią zajmie, chodź…- Lily podbiegła do Łapy i mocno go przytuliła.
- Syriusz…chodź porozmawiamy.
Nic nie odpowiedział, przytulił się do niej jeszcze mocniej, jak do siostry i po prostu się rozpłakał.
- To moja wina…wszystko moja wina- powiedział zrozpaczony
- Nie mów tak, to nie prawda- pocieszała go- zbadają ją i wyjdzie z tego.





* Piosenka przy której James i Lily się pocałowali:


Tak mniej więcej wyglądała sukienka Lily: sukienka Lily
A tak Ann: sukienka Ann
Niestety nie udało mi się znaleść sukienki dla Dorcas, no ale zostawiam ją waszej wyobraźni :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)

wtorek, 8 stycznia 2013

Urodziny...Prezent...


Rozdział dziewiąty

Cały styczeń minął jak z bicza strzelił. W drugim tygodniu Gryfoni wygrali mecz z krukonami 250:50. Ann i Remus wszędzie chodzili razem, byli parą idealną. Natomiast Dorcas i Syriusz jak zwykle dogryzali sobie na całego. Jednak odpowiadało im to. Oboje mają wybuchowe charaktery. Jednak zawsze od razu się godzili, bo mimo wszystko nie mogli bez siebie wytrzymać. Zresztą godzili się bardzo długo.
James i Lily również sobie dogryzali, ale teraz wyglądało to zupełnie inaczej. Lilka nie darła się całymi dniami na Jamesa, wręcz odwrotnie, wspólnie żartowali, śmiali się, odrabiali lekcje a nawet chodzili razem na spacery. Lily z każdym dniem była coraz bardziej pewna uczuć którymi darzyła Jamesa.

Wreszcie nadszedł długo oczekiwany przez nią dzień. Jej osiemnaste urodziny, teraz była dorosła również w świecie mugoli.
Była sobota, więc nie musiała się spieszyć ze wstawaniem. Zauważyła, że dziewczyny jeszcze śpią, wiec postanowiła ich nie budzić. Po pół godzinie ubrana zeszła na śniadanie. W wielkiej Sali było niewiele osób, wszyscy zjedli wcześniej. Gdy jadła nagle podszedł do niej Peter. Uśmiechnęła się.
- Hej Lily- powiedział nieśmiało- mogłabyś mi pomóc napisać wypracowanie dla Slughorna?
Lily zdziwiła się. Przecież są jej urodziny, nikt o tym nie pamiętał? Nie miała ochoty się uczyć w urodziny.
- Tak jasne- zgodziła się mimo wszystko- nie ma sprawy.
- No to chodźmy.
Lily wiedziała, że Peter nie jest najmądrzejszą osobą jednak po pięciu godzinach spędzonych w bibliotece była kompletnie załamana. Nigdy nie spotkała nikogo tak tępego.
- Dobra Petr- westchnęła- myślę, że Slughorn będzie zadowolony. Przepraszam, ale muszę już iść.
- Jasne, dzięki.
Gdy wyszła z biblioteki była już pora kolacji
- Pewnie wszyscy są w wielkiej Sali- pomyślała Lily. Była smutna, że przyjaciele zapomnieli o jej urodzinach. A w szczególności James.
Nagle Lily zauważyła kota Ann, chciała go złapać i zabrać do pokoju ale ten zaczął uciekać, więc Lily zaczęła go gonić. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się na siódmym piętrze. Gdy wreszcie złapała kota na ścianie zauważyła małą karteczkę. 



Przejdź trzy razy obok ściany
I pomyśl ‘’tam gdzie moi przyjaciele’’




Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Po chwili w miejscu ściany pojawiły się potężne drzwi.
- Wszystkiego najlepszego!!!- usłyszała gdy otworzyła drzwi.
Włączyło się światło i zobaczyła wszystkich swoich przyjaciół. Od razu podbiegły do niej Dorcas z Ann i mocno ją przytuliły.
- Proszę to dla ciebie.- powiedziała Dor, wręczając jej książkę. ‘’Jak oczarować chłopaka’’- zaśmiała się.
Ann kupiła jej perfumy, Remus książkę ‘’101 eliksirów’’, Peter słodycze z miodowego królestwa, Syriusz koronkową bieliznę…
- Rogacz się ucieszy…- szepnął jej gdy ją przytulił.
Lily spłonęła rumieńcem.
Od Jamesa dostała zawieszkę na bransoletkę w kształcie jelonka.
- Dziękuje wam- uściskała wszystkich naraz- a myślałam, że zapomnieliście…
- Mielibyśmy zapomnieć o twoich urodzinach- zdziwił się James- nigdy o nich nie zapomnimy.
Po północy cały pokój życzeń był zawalony butelkami po ognistej whisky i piwie kremowym. Peter pijany leżał pod stołem, Remu i Ann spali wtuleni w siebie a Dorcas i Syriusz leżeli półnadzy na kanapie. A Lily i James jako jedyni w miarę trzeźwi tańczyli na środku pokoju.
- James…- zaczęła Lily- chciałabym ci podziękować
- Za co?
- Że jednak pamiętałeś- jeszcze mocniej się do niego przytuliła
- Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent- uśmiechnął się Huncwocko.
- Tak?- uśmiechnęła się kokieteryjnie- a jaki?
- Taki- chwycił ją za podbródek i przywarł do jej ust. Całował ją namiętnie i delikatnie zarazem. Trzymał ją mocno w objęciach jakby się bał, że muz zaraz ucieknie. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Czuła się jakby unosiła się tysiąc metrów nad ziemią. Nagle James oderwał się od niej na co zareagowała jękiem zawodu.
- Kocham cię Lily- wyszeptał cicho- proszę cię, daj mi szansę, zmieniłem się, nigdy cię nie skrzywdzę. Jesteś dla mnie najważniejsza. Nie ma takiej chwili kiedy bym o tobie nie myślał. Wszyscy mi mówili, że zwariowałem, żebym odpuścił, ale ja ich nie słuchałem. Nigdy nie odpuszczę…kocham cię- powtórzył.
- Dziękuję, wspaniały prezent.
- Podoba ci się? Naprawdę?- spytał zdziwiony.
- Oczywiście- uśmiechnęła się- też cię kocham… przepraszam, że dotarło do mnie to tak późno. Powiem więcej… umówisz się ze mną Potter?
- Niedoczekanie twoje Evans- zaśmiał się i jeszcze raz ją pocałował-tak.
- Nareszcie- powiedzieli razem i ponownie zatopili się w namiętnym pocałunku.

*Dorcas powoli otwierała oczy. Po chwili poczuła, że głowa jej pęka. Stanowczo za dużo wczoraj wypiła. Obok niej na kanapie leżał półnagi Syriusz. Był w samych bokserkach. I trzymał rękę na jej pośladku.
- Syriusz…-wymruczała mu do ucha- kochanie wstawaj- chodź na…-popatrzyła na zegarek- na obiad.
- Aha…- wymamrotał zaspany- jeszcze chwilkę.- przytulił ją mocniej
- Chętnie bym jeszcze poleżała…ale jestem głodna…
- Pani życzenie jest dla mnie rozkazem- uśmiechnął się i zaczął się ubierać.- Gdzie Ann, Remus i Peter?
- Pewnie już wyszli- wzruszyła ramionami- Syriusz, chodź tutaj…
- Co jest?- spytał zapinając pasek od spodni- WOW!
Na kanapie leżeli wtuleni w siebie Lily i James.
- Ale jaja- zaśmiał się- obudźmy ich, jestem ciekaw co mu zrobi
- Nie- powstrzymała go- chodź idziemy na obiad
- Ughh… no ale…- zaczął Łapa.
- Chodź- wymruczała mu do ucha- bo nie dostaniesz prezentu, którego wczoraj o mało nie dostałeś- pocałowała jego zagłębienie pod uchem, odsunęła się i wyszła zostawiając go całkiem osłupiałego. Tuż pod wielką salą dogonił ją i przyciągnął do siebie.
- A kiedy dostanę ten prezent?- wymruczał
- W swoim czasie kochanie- pociągnęła go w stronę stołu Gryffindoru.

*James powoli zaczął się budzić. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Otworzył oczy i obok siebie zobaczył najwspanialszy dla niego widok. A mianowicie, obok przytulona do niego leżała rudowłosa dziewczyna. Włosy okalały jej głowę jak aureola. Piegi były rozsypane na delikatnym nosie i górnej części policzków, a jej ust były mocno czerwone i delikatniej zarysowane. Była od niego dziesięć centymetrów niższa i była tak szczupła tak filigranowa, że z wyglądu przypominała porcelanową laleczkę. Gdy tak na nią patrzył czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wreszcie jest jego. Odwzajemnia jego uczucia. Mógł teraz śmiało powiedzieć, że jest to jego Lily. Nie wiedział ile się w nią wpatrywał pięć minut, pół godziny? Kompletnie stracił poczucie czasu. Nagle na jej twarzy również pojawił się uśmiech. Zaczynała się budzić.
- Dzień dobry śpiochu- uśmiechnął się i pocałował w nos- czas wstawać.
- Dzień dobry- Lily otworzyła oczy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej- uszczypnij mnie, bo chyba nadal śpię
- Mam lepszy pomysł- nachylił się nad nią i pocałował. Trwali w pocałunku aż stracili dech- teraz już wierzysz?
- Mhm…- wymruczała- a możesz powtórzyć?
James od razu spełnił jej obietnicę.
- Mógłbym tu zostać na zawsze- wymruczał James
- Ja też- mocniej przytuliła się do swojego chłopaka- ale z drugiej strony, aż się rwę, aby wykrzyczeć o nas całemu światu.
- Wiesz, że cała szkoła będzie o nas gadała- ostrzegł ją
- A niech gadają, mało mnie to obchodzi- popatrzyła na niego- ważne, że jesteśmy razem
- I nic tego nie zmieni- dokończył, pamiętaj, kocham cię
- Też cię kocham.

*Lily i James przyszli dopiero na kolację. Gdy weszli do wielkiej Sali reakcje uczniów były naprawdę dziwne. Fanklub Jamesa od razu zaczął piszczeć z przerażenia i rozpaczy zarazem. Jedna osoba spadła z krzesła a inni po prostu zawiesili się.
Syriusz, Dorcas, Remus, Ann i Peter wybuchli głośnym śmiechem.
- No nareszcie- powiedział Łapa- Wiecznie nie dostępna Evans usidliła Rogacza.
- Już myśleliśmy, że mu coś zrobiłaś- wtrącił Lunatyk
- Oj zrobiła…- za te słowa dostał kuksańca od Lilki- nareszcie się ze mną umówiła- pocałował ją na oczach wszystkich, długo i namiętnie.
- Ej- mruknął Łapa- ja też tak chcę – i zaczął całować Dorcas. Remus i Ann jak zwykle siedzieli przytuleni i patrzyli z uśmiechem na przyjaciół.







poniedziałek, 7 stycznia 2013

zbliżenie...


Rozdział ósmy

Po Bożym Narodzeniu Mary wyjechała do domu a Lily pomagała mamie sprzątać. Gdy nagle usłyszała, że ktoś puka do drzwi.
- Już idę!-krzyknęła-James?!?-przytuliła się do chłopaka.- Co tu robisz? Jak się czujesz?
- Witaj Lily, już trochę lepiej, ale czy moglibyśmy się przejść i porozmawiać?
- Jasne- zaczęła się ubierać- mamo! Wychodzę!
Szli w milczeniu. Lily nie chciała naciskać na rozmowę, jak będzie chciał to sam zacznie, w końcu po to tu przyszedł.
- Wczoraj był pogrzeb taty- zaczął
- Przykro mi- popatrzyła mu w oczy- nie wiem co ja bym zrobiła gdyby mój tata umarł… Jak twoja mama to znosi?
- Jest jej ciężko, ale stara się tego przy nas nie okazywać, ale słyszę jak płacze po nocach- spuścił głowę- nie wiem co robić.
- Po prostu bądź przy niej, tylko tyle możesz teraz zrobić.
- Tak.- postanowił zmienić temat.- Chciałem ci podziękować za prezent. Ta moneta z Andym Sharpem jest super. To najlepszy szukający stulecia.
- Nie ma sprawy- uśmiechnęła się- miałam nadzieję, że ci się spodoba.
- Też mam coś dla ciebie- zaczął grzebać w kieszeniach.
- Nie musiałeś, na pewno nie miałeś do tego głowy.
- Już dawno kupiłem.- wyciągnął zdobione pudełeczko.
Podał je dziewczynie. Gdy je otworzyła jej oczom ukazał się złoty wisiorek w kształcie serduszka, zawieszonego na delikatnym również złotym łańcuszku. Lily nie wiedziała co powiedzieć.
- Jest piękny…- James wyciągnął go z pudełeczka.
- Mogę?- Pokiwała głową. Stanął za nią i zawiesił go na szyi dziewczyny. Jego dłoń delikatnie musnęła jej kark. Po ciele Lily przeszły dreszcze.
- Chodź, odprowadzę cię do domu.- podał jej rękę, przyjęła ją i wesoło rozmawiając dotarli pod dom Lily.
- Do zobaczenia w szkole… I jeszcze raz dziękuję za prezent- przytuliła się do chłopaka.
- Tak. Do zobaczenia- odwzajemnił uścisk i teleportował się do Doliny Godryka.

*- James!!! Syriusz!!! Wstawajcie!!!- zawołała Dorea Potter- Jest 10.00 spóźnicie się na pociąg!
- Syriusz! Idioto wstawaj!- krzyknął James
- Mhm… tak Dori, kochanie już wstaję…- wymamrotał zaspany Łapa.
James wiedział, że nic nie zdziała więc postanowił użyć bardziej doraźnych środków.
- Aquamenti!- w stronę Syriusza wypłynęła lodowata woda. Po chwili dało się słyszeć krzyk chłopaka.
- Wstawaj bo  się spóźnisz do swojej Dori- zaśmiał się James.
- Haha…- zaśmiał się poirytowany Syriusz- to przypadkiem nie ty spieszysz się do Rudej?
- A i owszem, już się nie mogę doczekać kiedy ją spotkam
- Tobie już naprawdę odbija- James właśnie rzucił w niego poduszką ale ten zdążył się uchylić i poszedł do łazienki.

*- Na pewno wszystko macie chłopcy?- spytała Dorea na stacji
- Tak mamo- powiedział Syriusz, po chwili zdał sobie sprawę jak się zwrócił do mamy Jamesa.
- Och Syriuszu- przytuliła się do niego- pierwszy raz powiedziałeś do mnie mamo. Jesteś dla mnie jak syn.
- Dziękuję.
- Pamiętaj mamo- odezwał się James- jakby się cos działo lub po prostu będzie ci źle, pisz a my od razu przyjedziemy.
- Dam radę, a wy musicie skończyć szkołę. Dobrze idźcie już bo się spóźnicie.
Gdy weszli do wagonu w przejściu zobaczyli Lily i Dorcas wychylające się przez okno. Jednak żadna nie zwracała na drugą zbytnio uwagi, każda myślała o kimś innym. Łapa zakradł się do swojej dziewczyny i zaciągnął ją do pustego przedziału. Lily nawet tego nie zauważyła, James postanowił podejść do niej.
- Czekasz na kogoś?- stanął obok niej
- O Boże! James!!!- rzuciła mu się na szyję- Już myślałam, że nie przyjdziesz...- oderwała się od niego i zaczerwieniła – to znaczy… my z Dorcas… myślałyśmy, że nie przyjedziecie… a właściwie gdzie oni są?
- Syriusz już się z Dorcas- uśmiechnął się- to jak idziemy do reszty?
- Co…?- zamyśliła się- tak jasne… do reszty.
- Lily poczekaj- złapał ją za łokieć, przyciągnął do siebie i mocno przytulił- naprawdę się stęskniłem- wyszeptał
- Ja też- byli tak blisko siebie, że musiała zadrzeć głowę aby spojrzeć w jego oczy.- James…- chłopak złapał ją za podbródek, przybliżył swoje usta do jej, jednak gdy były już obok siebie James zatrzymał się. Do niej należała decyzja, nie chciał jej do niczego zmuszać. Lily chciała tego, z całego serca chciała go wreszcie pocałować. Już ich usta miały się spotkać gdy ktoś im brutalnie przerwał.
- Hmm…wybaczcie, że wam przeszkadzam- powiedział Michael z ironią- ale po pierwsze tarasujecie przejście a po drugie jako prefekci naczelni nie powinniście przypadkiem zwołać zebrania prefektów?
James zaśmiał się, wiedział że gdy ktoś pouczy Lily co do pełnionej roli nie odpuści i… co tu dużo mówić wybuchnie.
- Słucham? Czy ja dobrze słyszę?- zwróciła się do Jamesa, a ten kiwnął głową- Ty śmiesz mnie pouczać? Po pierwsze jako krukon powinieneś siedzieć w ostatnim wagonie, a takowy znajduje się tam- wskazała kierunek z którego przyszedł- po drugie nawet nie jesteś prefektem, więc nie powinieneś interesować się naszymi zebraniami a po trzecie po świętach nie organizujemy zebrań a po czwarte jeśli się w końcu ode mnie nie odwalisz to pożałujesz- zakończyła wściekła Lily. Tym ostatnim James się zaniepokoił.
- Dręczył cię po tamtym?- spytał
- Nie ważne, nie przejmuj się, teraz przestanie. Prawda Michael?- zapytała chłodno
- Bo co mi zrobisz, szlamo? Naślesz na mnie wiecznego obrońcę Pottera?
- Zaraz się o tym przekonasz!- krzyknął wkurzony już James wchodząc pomiędzy Lily i Michaela- przeproś ją!- wyciągnął różdżkę. Jednak krukon był szybszy.
- Expeliarmus!- różdżka Jamesa powędrowała do Michaela.
James nie zamierzał odpuścić. Podszedł do niego i przywalił mu w twarz tak, że ten upadł.
- Pamiętaj, jak jeszcze raz zbliżysz się do Lily będziesz miał ze mną do czynienia.
Lily złapała Jamesa za rękę.
- Chodź, nie warto za niego dostać szlabanu.
- Zobaczycie!- krzyknął podnosząc się z ziemi- jeszcze pożałujecie!
James chciał wrócić i walnąć go mocniej ale Lily go powstrzymała.
Gdy dotarli do przedziału przywitały ich krzyki.
- Gdzie żeście byli? Do cholery jasnej!- krzyknęła Dorcas i przytulił się do Lily- zaraz dotrzemy do Hogwartu a was ciągle nie ma!
- Dorcas spokojnie- uspokajała ją Ann.
- No właśnie, spokojnie- powiedziała Lily- mieliśmy małą utarczkę z Michaelem.
- Co?- zdziwił się Remus- czego chciał?
- No właśnie nic, szukał zaczepki- odpowiedziała
- Tak? To czemu James ma całą dłoń spuchniętą jakby się bił?- spytał Łapa.
- To nic- powiedział- przeciąłem sobie dłoń gdy zamykałem okno.
- Przestań gadać głupoty- powiedziała Lily- jak zwykle stanął w mojej obronie.
- Aaa… to trzeba było tak od razu, a nie my się tu zamartwiamy, ze mu coś zrobiłaś- zaśmiał się Łapa.- Ała!- krzyknął gdy Dorcas walnęła go w ramię- a to za co?
- Za nic- odparła z miną niewiniątka
- No ja myślę- uśmiechnął się i pocałował ją w nos
- Dobra, koniec tych czułości- powiedziała Ann- panowie wypad z przedziału, musimy się przebrać.
- Ale my chętnie zostaniemy i pomożemy- ożywił się James- prawda chłopaki?- wszyscy się zgodzili, oprócz Petera który wyszedł od razu.
- Może innym razem- powiedziała Lily i mrugnęła do Jamesa- a teraz wypad!!!
Tym razem wyszli od razu.
- Co to było?- spytała Dorcas- ‘’Innym razem’’? Lily czy my o czymś nie wiemy?
- No tak jakby- dziewczyna spaliła buraka- omałoniepocałowałamJamesa- powiedziała niewyraźnie- ichybagokocham.
- Co?- krzyknęła Ann- możesz powtórzyć? Bo nie wierzę w to co powiedziałaś.
- O matko- westchnęła Lily- o mało nie pocałowałam Jamesa i chyba go kocham- zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.
- Fuck yea!!!- krzyknęła Dorcas- wiedziałam, że przez święta coś się zmieni, Ann- zwróciła się do drugiej przyjaciółki- jesteś mi winna 10 galeonów.
- Co? Zakładałyście się o mnie?
- No tak troszkę- zaśmiała się Dorcas
- Ugh… no dobra chodźcie chłopaki już pewnie na nas czekają

*Po godzinie cała siódemka siedziała w pokoju wspólnym przed kominkiem. Remus i Ann tak samo jak Syriusz i Dorcas wtuleni w siebie. Lily siedziała oparta o ramie Jamesa i grała z nim w skojarzenia. Peter natomiast jak zwykle siedział i jadł. Po około godzinie Lily zasnęła wtulając się w Jamesa.
- Dobra, zasnęła- powiedział James- a teraz słuchajcie, 30.01 Lily ma urodziny, trzeba coś zorganizować.
- Na cały Gryffindor, czy tylko my?- spytał Łapa
- Myślę, że wolałaby w tym roku bardziej kameralnie- wtrąciła Dorcas
- Ok. to robimy tak…

prośba od autorki

Hej


Mam prośbę, jeśli czytacie mojego bloga(z czego bardzo się cieszę) proszę zostawiajcie jakieś komentarze. Mam na myśli nie tylko pozytywne komentarze, ale także negatywne, dzięki którym będe wiedziała co mogę  robić lepiej pisząc mojego bloga. Piszcie co wam się nie podoba i co podoba.
Z góry dziękuję.
Autorka :*

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozmowa... Święta...Konfrontacja...


Rozdział siódmy

Ani James ani Syriusz nie pojawili się dzisiaj na lekcjach, przyjaciele byli coraz bardziej zaniepokojeni a szczególnie Lilka i Dorcas. Tak naprawdę Lily już dawno minęła złość na Jamesa. Nie chciała by cierpiał. Na obiad  wrócił tylko Syriusz, był całkowicie załamany. Wszyscy czekali, aż coś powie.
- Lily… lepiej żebyś do niego poszła…- powiedział smutno-jest na trybunach.
Dziewczyna nie czekając dłużej pobiegła we wskazane miejsce. Gdy dotarła do celu od razu zauważyła samotnie siedzącego chłopaka.
- James…-  zaczęła nieśmiało- co się stało?
Chłopak szybko otarł łzy ze spływające z jego policzka.
- A co cię to obchodzi?- powiedział nie patrząc jej w oczy, dobrze wiedział, że gdy to zrobi znowu się rozpłacze.
- James, proszę cię, nie bądź taki
- Jaki? Zawsze chciałaś, żebym dał ci spokój a teraz to ty do mnie przychodzisz.
- Wiem…- spuściła głowę- przepraszam, za to jak się zachowywałam, nie tylko w tym tygodniu, ale w ogóle przez te wszystkie lata.
- Mój ojciec nie żyje- spojrzał jej w oczy, tylko tyle był w stanie powiedzieć.
- Boże… James… tak mi przykro- nie wiele myśląc po prostu go przytuliła- co się stało?
- Śmierciożercy… ojciec wykonywał jakąś misję dla zakonu. Wiesz… zmieniłem zdanie- uśmiechnął się ironicznie- już nie chcę być zawodowym graczem Quidittcha, zostanę aurorem i pomszczę ojca.
- James, to niebezpieczne…
Jednak on nic nie odpowiedział.
- Jest coś co mogę zrobić?- spytała
- Nic… tylko posiedź ze mną chwilę- poprosił i złapał ją za rękę czemu się nie sprzeciwiła.
- Jasne, ile tylko chcesz.- uśmiechnęła się do niego
Gdy wrócili już do pokoju wspólnego było już grubo po północy.
- Dobranoc James.- uścisnęła go.
- Dobranoc. Lily…
- Tak?- odwróciła się
- Jeszcze raz ci dziękuję, że byłaś przy mnie.
- Nie ma sprawy, jak będziesz potrzebował z kimś pogadać po prostu przyjdź, kiedy tylko chcesz- uśmiechnęła się i ruszyła do dormitorium.
Mimo, że został już tylko tydzień do świąt James z Syriuszem wyjechali do domu, na pogrzeb.
Gdy Remus, Peter i Ann pożegnali się z chłopakami nadeszła kolej na Lily i Dorcas.
- Pamiętaj żeby przekazać wyrazy współczucia Pani Potter- Dorcas przytuliła się do Blacka i Pottera a tego pierwszego pocałowała na pożegnanie.
Lily również przytuliła Syriusza, którego traktowała jak brata. Następnie podeszła do Jamesa, jego również przytuliła tylko inaczej niż Łapę, z większym uczuciem.
- Pamiętaj co mówiłam- wyszeptała mu do ucha- pisz o każdej porze, a w święta zawsze możesz do mnie przyjechać
- Dziękuję- i pocałował ją w policzek.


Następny tydzień był wypełniony radością uczniów spowodowaną powrotem do domów. Jednak przyjaciele chodzili bardzo przygnębieni. Od tygodnia nie mieli wieści od chłopaków. Podróż ekspresem Hogwart- Londyn minęła dość szybko. Remus z Ann siedzieli wtuleni w siebie, Peter jak zwykle jadł a Lily i Dorcas wpatrywały się w krajobraz za oknem.
- Jak będziesz miała jakieś wieści od chłopaków to od razu daj znać- powiedziała Lily, żegnając się z Dorcas.
- Ty tak samo- odpowiedziała- trzymaj się.
Gdy Lily pojawiła się na dworcu Kingss Kross po mugolskiej stronie od razu usłyszała głos swojej mamy.
- Lily kochanie! Stęskniliśmy się za tobą
- Kto jak kto…- dopowiedziała Petunia
- Też się za wami stęskniłam- przytuliła mamę a siostrę zignorowała.
 Po godzinie Lily bardzo zmęczona podróżą, szybko zasnęła.

*Dzisiaj miała przyjechać jej kuzynka wraz z rodzicami. Mary jako jedyna z całej rodziny oprócz rodziców i Petuni wiedziała, ze Lily jest czarownicą i uczy się w Hogwarcie. Nareszcie mogła z kimś porozmawiać na temat ostatnich wydarzeń. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę!!!- rzuciła się Lily
Pobiegła i otworzyła drzwi na oścież.
- Cześć ciociu! Wujku!- przytuliła każdego- Mary!!!- zapiszczała i rzuciła się kuzynce na szyję.
- Lily!!!- odwzajemniła uścisk- tak dawno się nie widziałyśmy.
- Chodź- pociągnęła ją do pokoju- mam ci dużo do opowiedzenia

*- Nie wierzę- Mary zakryła usta- ty kochasz Pottera!!!
- No i co ja mam teraz zrobić?
- Jak to co? Umów się z nim w końcu!
- Nie wiem czy teraz będzie miał nastrój na randki- westchnęła- jego ojciec nie żyje, został zabity.
- O Boże…- Mary nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Ostatnio bardzo się zmienił…
- No to co za problem? Jak się z tym upora to będziecie razem.
- Skąd mam mieć pewność, że mogę mu zaufać?
- Przecież się zmienił, dla ciebie, zawiódł cię ostatnio? Nie. Zrobił coś złego? Nie. Więc przestań szukać dziury  w całym i po prostu mu zaufaj.
- Tak, masz rację- Lily wyraźnie poweselała- dam mu szansę!- uśmiechnęła się.
Mary zachichotała.
- Dobra idziemy spać- zarządziła Lily- Jutro zabieram cię na długi spacer.

*Tak jak obiecała, następnego dnia poszły na spacer. Lily instynktownie skierowała się na plac zabaw.- dawne miejsce spotkań z Severusem- jej byłym najlepszym przyjacielem. To on uświadomił jej że jest czarownicą. Jednak w piątej klasie potraktował ją jak śmiecia. Po raz pierwszy w życiu nazwał ją szlamą, co było obraźliwym określeniem dla osoby z niemagicznej rodziny.
- Ej!!!- krzyknęła Lily gdy Mary rzuciła w nią śnieżką- Jeszcze  tego pożałujesz- i zabrała się do formowania kulki.
Po pięciu minutach zabawy Mary nagle stanęła jak wryta.
- Co jest? Ducha zobaczyłaś?- zaśmiała się Ruda i po chwili się odwróciła. Mogła się spodziewać kogo zobaczy, przecież to tu się zawsze spotykali.
- Lily, możemy porozmawiać?- spytał Snape- sami.
- Nie mamy o czym rozmawiać- powiedziała i złapała kuzynkę za rękę- idziemy.
Jednak on nie odpuszczał. Złapał ją za drugą rękę.
- Porozmawiaj ze mną!
Lily zaczęła mu się wyrywać, przez co rękaw jego kurtki podwinął się i ujrzała mroczny znak wypalony na jego prawym przedramieniu.
- Widzisz? Nie mamy o czy rozmawiać. Jesteś jednym z nich. Wybrałeś swoją drogę, a ja swoją. Zupełnie inną.
- Co? Z Potterem i jego bandą?- zaśmiał się chłodno.
- Tak z Jamesem, jest o 100% lepszy od ciebie! On nigdy nikogo nie skrzywdził, tak jak ty i twoi ‘’przyjaciele’’.
- No tak! Bo Potter razem z Blackiem są świeci! Już nie pamiętasz co mi robili?
- Oj przestań! To były tylko dziecinne wygłupy! Ty mówisz tylko o sobie! Ja, ja i ja!!! Ta banda jak to ich nazwałeś to moi przyjaciele, którzy najpierw myślą o innych a potem o sobie. Więc możesz wracać do Malfoya! Chodź Mary!- pociągnęła kuzynkę i odeszły
- Jeszcze tego pożałujesz!!!- usłyszała na odchodnym.

*- Ugh… Co za idiota!!!- krzyknęła Lily gdy dotarły do domu- James i Syriusz mieli od początku rację, idiota i tchórz.
- Nie przejmuj się. Nie warto zawracać sobie kimś takim głowy.
- Dziewczynki!!!- usłyszały głos mamy Lily- chodźcie zaraz będziemy rozdawać prezenty.- Już po chwili dziewczyny zbiegły na dół.