Rozdział ósmy
Po Bożym Narodzeniu Mary
wyjechała do domu a Lily pomagała mamie sprzątać. Gdy nagle usłyszała, że ktoś
puka do drzwi.
- Już
idę!-krzyknęła-James?!?-przytuliła się do chłopaka.- Co tu robisz? Jak się
czujesz?
- Witaj Lily, już trochę lepiej,
ale czy moglibyśmy się przejść i porozmawiać?
- Jasne- zaczęła się ubierać-
mamo! Wychodzę!
Szli w milczeniu. Lily nie
chciała naciskać na rozmowę, jak będzie chciał to sam zacznie, w końcu po to tu
przyszedł.
- Wczoraj był pogrzeb taty-
zaczął
- Przykro mi- popatrzyła mu w
oczy- nie wiem co ja bym zrobiła gdyby mój tata umarł… Jak twoja mama to znosi?
- Jest jej ciężko, ale stara się
tego przy nas nie okazywać, ale słyszę jak płacze po nocach- spuścił głowę- nie
wiem co robić.
- Po prostu bądź przy niej, tylko
tyle możesz teraz zrobić.
- Tak.- postanowił zmienić
temat.- Chciałem ci podziękować za prezent. Ta moneta z Andym Sharpem jest
super. To najlepszy szukający stulecia.
- Nie ma sprawy- uśmiechnęła się-
miałam nadzieję, że ci się spodoba.
- Też mam coś dla ciebie- zaczął
grzebać w kieszeniach.
- Nie musiałeś, na pewno nie
miałeś do tego głowy.
- Już dawno kupiłem.- wyciągnął
zdobione pudełeczko.
Podał je dziewczynie. Gdy je
otworzyła jej oczom ukazał się złoty wisiorek w kształcie serduszka, zawieszonego
na delikatnym również złotym łańcuszku. Lily nie wiedziała co powiedzieć.
- Jest piękny…- James wyciągnął
go z pudełeczka.
- Mogę?- Pokiwała głową. Stanął
za nią i zawiesił go na szyi dziewczyny. Jego dłoń delikatnie musnęła jej kark.
Po ciele Lily przeszły dreszcze.
- Chodź, odprowadzę cię do domu.-
podał jej rękę, przyjęła ją i wesoło rozmawiając dotarli pod dom Lily.
- Do zobaczenia w szkole… I
jeszcze raz dziękuję za prezent- przytuliła się do chłopaka.
- Tak. Do zobaczenia- odwzajemnił
uścisk i teleportował się do Doliny Godryka.
*- James!!! Syriusz!!!
Wstawajcie!!!- zawołała Dorea Potter- Jest 10.00 spóźnicie się na pociąg!
- Syriusz! Idioto wstawaj!-
krzyknął James
- Mhm… tak Dori, kochanie już
wstaję…- wymamrotał zaspany Łapa.
James wiedział, że nic nie
zdziała więc postanowił użyć bardziej doraźnych środków.
- Aquamenti!- w stronę Syriusza
wypłynęła lodowata woda. Po chwili dało się słyszeć krzyk chłopaka.
- Wstawaj bo się spóźnisz do swojej Dori- zaśmiał się
James.
- Haha…- zaśmiał się poirytowany
Syriusz- to przypadkiem nie ty spieszysz się do Rudej?
- A i owszem, już się nie mogę
doczekać kiedy ją spotkam
- Tobie już naprawdę odbija-
James właśnie rzucił w niego poduszką ale ten zdążył się uchylić i poszedł do
łazienki.
*- Na pewno wszystko macie
chłopcy?- spytała Dorea na stacji
- Tak mamo- powiedział Syriusz,
po chwili zdał sobie sprawę jak się zwrócił do mamy Jamesa.
- Och Syriuszu- przytuliła się do
niego- pierwszy raz powiedziałeś do mnie mamo. Jesteś dla mnie jak syn.
- Dziękuję.
- Pamiętaj mamo- odezwał się
James- jakby się cos działo lub po prostu będzie ci źle, pisz a my od razu
przyjedziemy.
- Dam radę, a wy musicie skończyć
szkołę. Dobrze idźcie już bo się spóźnicie.
Gdy weszli do wagonu w przejściu
zobaczyli Lily i Dorcas wychylające się przez okno. Jednak żadna nie zwracała
na drugą zbytnio uwagi, każda myślała o kimś innym. Łapa zakradł się do swojej
dziewczyny i zaciągnął ją do pustego przedziału. Lily nawet tego nie zauważyła,
James postanowił podejść do niej.
- Czekasz na kogoś?- stanął obok
niej
- O Boże! James!!!- rzuciła mu
się na szyję- Już myślałam, że nie przyjdziesz...- oderwała się od niego i
zaczerwieniła – to znaczy… my z Dorcas… myślałyśmy, że nie przyjedziecie… a
właściwie gdzie oni są?
- Syriusz już się z Dorcas- uśmiechnął
się- to jak idziemy do reszty?
- Co…?- zamyśliła się- tak jasne…
do reszty.
- Lily poczekaj- złapał ją za
łokieć, przyciągnął do siebie i mocno przytulił- naprawdę się stęskniłem-
wyszeptał
- Ja też- byli tak blisko siebie,
że musiała zadrzeć głowę aby spojrzeć w jego oczy.- James…- chłopak złapał ją
za podbródek, przybliżył swoje usta do jej, jednak gdy były już obok siebie
James zatrzymał się. Do niej należała decyzja, nie chciał jej do niczego
zmuszać. Lily chciała tego, z całego serca chciała go wreszcie pocałować. Już
ich usta miały się spotkać gdy ktoś im brutalnie przerwał.
- Hmm…wybaczcie, że wam
przeszkadzam- powiedział Michael z ironią- ale po pierwsze tarasujecie
przejście a po drugie jako prefekci naczelni nie powinniście przypadkiem zwołać
zebrania prefektów?
James zaśmiał się, wiedział że
gdy ktoś pouczy Lily co do pełnionej roli nie odpuści i… co tu dużo mówić
wybuchnie.
- Słucham? Czy ja dobrze słyszę?-
zwróciła się do Jamesa, a ten kiwnął głową- Ty śmiesz mnie pouczać? Po pierwsze
jako krukon powinieneś siedzieć w ostatnim wagonie, a takowy znajduje się tam-
wskazała kierunek z którego przyszedł- po drugie nawet nie jesteś prefektem,
więc nie powinieneś interesować się naszymi zebraniami a po trzecie po świętach
nie organizujemy zebrań a po czwarte jeśli się w końcu ode mnie nie odwalisz to
pożałujesz- zakończyła wściekła Lily. Tym ostatnim James się zaniepokoił.
- Dręczył cię po tamtym?- spytał
- Nie ważne, nie przejmuj się,
teraz przestanie. Prawda Michael?- zapytała chłodno
- Bo co mi zrobisz, szlamo?
Naślesz na mnie wiecznego obrońcę Pottera?
- Zaraz się o tym przekonasz!-
krzyknął wkurzony już James wchodząc pomiędzy Lily i Michaela- przeproś ją!-
wyciągnął różdżkę. Jednak krukon był szybszy.
- Expeliarmus!- różdżka Jamesa powędrowała
do Michaela.
James nie zamierzał odpuścić.
Podszedł do niego i przywalił mu w twarz tak, że ten upadł.
- Pamiętaj, jak jeszcze raz
zbliżysz się do Lily będziesz miał ze mną do czynienia.
Lily złapała Jamesa za rękę.
- Chodź, nie warto za niego dostać
szlabanu.
- Zobaczycie!- krzyknął podnosząc
się z ziemi- jeszcze pożałujecie!
James chciał wrócić i walnąć go
mocniej ale Lily go powstrzymała.
Gdy dotarli do przedziału
przywitały ich krzyki.
- Gdzie żeście byli? Do cholery
jasnej!- krzyknęła Dorcas i przytulił się do Lily- zaraz dotrzemy do Hogwartu a
was ciągle nie ma!
- Dorcas spokojnie- uspokajała ją
Ann.
- No właśnie, spokojnie-
powiedziała Lily- mieliśmy małą utarczkę z Michaelem.
- Co?- zdziwił się Remus- czego
chciał?
- No właśnie nic, szukał
zaczepki- odpowiedziała
- Tak? To czemu James ma całą
dłoń spuchniętą jakby się bił?- spytał Łapa.
- To nic- powiedział- przeciąłem
sobie dłoń gdy zamykałem okno.
- Przestań gadać głupoty-
powiedziała Lily- jak zwykle stanął w mojej obronie.
- Aaa… to trzeba było tak od
razu, a nie my się tu zamartwiamy, ze mu coś zrobiłaś- zaśmiał się Łapa.- Ała!-
krzyknął gdy Dorcas walnęła go w ramię- a to za co?
- Za nic- odparła z miną
niewiniątka
- No ja myślę- uśmiechnął się i
pocałował ją w nos
- Dobra, koniec tych czułości-
powiedziała Ann- panowie wypad z przedziału, musimy się przebrać.
- Ale my chętnie zostaniemy i
pomożemy- ożywił się James- prawda chłopaki?- wszyscy się zgodzili, oprócz
Petera który wyszedł od razu.
- Może innym razem- powiedziała
Lily i mrugnęła do Jamesa- a teraz wypad!!!
Tym razem wyszli od razu.
- Co to było?- spytała Dorcas-
‘’Innym razem’’? Lily czy my o czymś nie wiemy?
- No tak jakby- dziewczyna
spaliła buraka- omałoniepocałowałamJamesa- powiedziała niewyraźnie-
ichybagokocham.
- Co?- krzyknęła Ann- możesz
powtórzyć? Bo nie wierzę w to co powiedziałaś.
- O matko- westchnęła Lily- o
mało nie pocałowałam Jamesa i chyba go kocham- zrobiła się jeszcze bardziej
czerwona.
- Fuck yea!!!- krzyknęła Dorcas-
wiedziałam, że przez święta coś się zmieni, Ann- zwróciła się do drugiej
przyjaciółki- jesteś mi winna 10 galeonów.
- Co? Zakładałyście się o mnie?
- No tak troszkę- zaśmiała się
Dorcas
- Ugh… no dobra chodźcie chłopaki
już pewnie na nas czekają
*Po godzinie cała siódemka
siedziała w pokoju wspólnym przed kominkiem. Remus i Ann tak samo jak Syriusz i
Dorcas wtuleni w siebie. Lily siedziała oparta o ramie Jamesa i grała z nim w
skojarzenia. Peter natomiast jak zwykle siedział i jadł. Po około godzinie Lily
zasnęła wtulając się w Jamesa.
- Dobra, zasnęła- powiedział
James- a teraz słuchajcie, 30.01 Lily ma urodziny, trzeba coś zorganizować.
- Na cały Gryffindor, czy tylko
my?- spytał Łapa
- Myślę, że wolałaby w tym roku
bardziej kameralnie- wtrąciła Dorcas
- Ok. to robimy tak…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz