Rozdział czwarty
Zbliżał się październik a co za
tym idzie początek sezonu Quidittcha. Dzisiaj miał się odbyć pierwszy mecz,
Gryffindor kontra Slytherin. Od paru dni dało się wyczuć napiętą atmosferę.
Drużyny z każdym dniem trenowały coraz intensywniej.
- Musisz coś zjeść- powiedziała
Lily do Jamesa- do gry musisz mieć dużo siły.
- Nie jestem głodny…
- Dasz sobie radę… przecież
jesteś najlepszy- Lily zarumieniła się, zdając sobie sprawę z tego co
powiedziała.
James szybko uniósł głowę aby
upewnić się czy się nie przesłyszał.
- W takim razie- powiedział-
złapię tego znicz dla ciebie.
Pocałował dziewczynę w policzek i
wybiegł w podskokach z wielkiej Sali. To jedno zdanie zasiało w nim nadzieję,
że Lily kiedyś będzie jego.
- A temu co?- spytał Syriusz,
przysiadając się wraz z Dorcas do Lily.
- A… nic po prostu cieszy się z
meczu- zapeszyła się Lily
Syriusz z Dorcas wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Dobrze wiedzieli, że aż tak to James może się
cieszyć tylko z jednego powodu…Lily.
- Ok. Dorcas, idziemy?- spytał
Syriusz wstając od stołu
- Idź, ja odprowadzę Lily na
trybuny a później przyjdę do szatni.
- Jasne, pogadajcie sobie.-
wyszczerzył się Syriusz. Pocałował Dorcas w policzek i po chwili już go nie
było.
- Idziemy?- zwróciła się do Lily
- No idziemy…- powiedziała
zdziwiona- tylko wytłumacz mi co to było?
- Niby co?
- Nie udawaj głupiej, dobrze
wiesz o co mi chodzi.
- Ostatnio się do siebie
zbliżyliśmy- policzki Dorcas robiły się coraz bardziej czerwone- może niedługo
coś z tego będzie.
Po piętnastu minutach Lily
pożegnała się z Dorcas, która udała się do szatni a sama zaczęła szukać Ann i
Remusa. Po chwili znalazła ich…całujących się.
- Ale się Dorcas
ucieszy-pomyślała wesoło.
Chciała przejść tak aby im nie
przeszkadzać jednak deska skrzypnęła pod jej ciężarem i przyjaciele oderwali
się od siebie.
- Lily…- zaczął Remus
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja
znajdę jakieś inne miejsce
- Nie Lily, zostań- zawołała Ann-
i tak mieliśmy wam powiedzieć…
- To ile to trwa?
- No już jakiś tydzień…-
powiedziała, czerwieniąc się coraz bardziej.
- I nic nam nie powiedzieliście?
- No tak jakoś wyszło- wtrącił Remus
- Ale się reszta ucieszy- zapiszczała Lily
Pięć minut później zapełniły się
trybuny, a komentator zaczął wymieniać skład drużyn.
- Witajcie na pierwszym meczu w
tym sezonie! A oto drużyna Slytherinu: pałkarze Crabb i Goyle; ścigający Avery,
Lastrange, Thomas; obrońca Smith i szukający Black. Tak nawiasem mówiąc to ten
gorszy- na te słowa trzy czwarte trybun wybuchło śmiechem.
- Johnson!- krzyknęła McGonagall
- Już dobrze pani profesor już
nie będę. A oto i nasza wspaniała, najlepsza drużyna Gryffindoru od dłuższego
czasu! Pałkarze bracia Prevett; ścigający Syriusz Black- po jego nazwisku dało
się słyszeć głośne piski dziewcząt- nasz uroczy i piękny rodzynek, Dorcas
Meadows- tym razem słychać było gwizdy zachwytu ze strony chłopaków- i Frank
Longbottom, nasz genialny obrońca Artur Weasley i najprzystojniejszy, najlepszy
szukający James Potter!!!
Po około pół godziny gry
Gryffindor prowadził 100:20. Gryfoni mimo, że grali z jedną z najlepszych
drużyn byli pod każdym względem lepsi. Pałkarze radzili sobie znakomicie za
każdym razem odbijając tłuczki w stronę przeciwników. Ścigający podawali sobie
kafla tak szybko, że był ledwo widoczny dla Ślizgonów. Obrońca bronił każdej
pętli z równomierną zaciętością. James z równie wielką zaciętością wypatrywał
znicza. Obiecał, że go dla niej złapie. Nie może jej zawieść. Na trybunach
wrzało. Huffelpuf i Ravnclaw również kibicowali Gryfonom przez co Ślizgoni
zostali totalnie zagłuszeni. Nagle James dostrzegł znicza lecącego tuż przy
pętlach. Przyspieszył, aby jak najszybciej go złapać.
- Boże on się przecież zaraz
zabije!!!- usłyszał krzyk Johnsona.
Gwałtownie się odwrócił i
zobaczył jak Syriusz spada z miotły. Nie zastanawiając się szybkim ruchem
zawrócił miotłę i złapał przyjaciela tuż nad ziemią, zanim ten zdążył się
rozbić.
- Dzięki stary- powiedział z
wdzięcznością Syriusz
- Ok. tylko następnym razem jak
będziesz spadał z miotły to uprzedź nas- Łapa popatrzył na niego jak na
wariata- no co? Trzeba będzie uprzedzić Dorcas, żeby się o ciebie nie martwiła
i grała dalej-wyszczerzył się.
- Dobra rogaty, już się zamknij i
lecimy po znicza.
Po pięciu minutach dało się
słyszeć okrzyk komentatora
- I tak!!! We wspaniałym stylu
James Potter z Syriuszem Blackiem na miotle złapał znicza, Gryffindor wygrywa
300:50!!!
Trybuny zawrzały, wszyscy zawyli
z radości.
James odstawił Syriusza na
ziemię, gdzie czekała na niego Dorcas, która rzuciła się mu na szyję.
- Nigdy więcej tak nie rób!- I
namiętnie go pocałowała
W tym czasie gdy Lily przyglądała
się tej scenie nie zauważyła, że podleciał do niej James.
- Proszę, jak obiecałem tak
robię- i wręczył jej znicza.
Lily zanim się opanowała
pocałowała Rogacza w usta, szybko lecz namiętnie.
- Juhu…!!!- krzyknął James robiąc
pętelkę w powietrzu.
- Tylko nie wyobrażaj sobie za
wiele, Potter!- krzyknęła śmiejąc się.
- Impreza w pokoju
wspólnym- krzyknął Łapa.

Zdjęcie boskie,rozdział super!
OdpowiedzUsuńLilka.