niedziela, 6 stycznia 2013

Rozmowa... Święta...Konfrontacja...


Rozdział siódmy

Ani James ani Syriusz nie pojawili się dzisiaj na lekcjach, przyjaciele byli coraz bardziej zaniepokojeni a szczególnie Lilka i Dorcas. Tak naprawdę Lily już dawno minęła złość na Jamesa. Nie chciała by cierpiał. Na obiad  wrócił tylko Syriusz, był całkowicie załamany. Wszyscy czekali, aż coś powie.
- Lily… lepiej żebyś do niego poszła…- powiedział smutno-jest na trybunach.
Dziewczyna nie czekając dłużej pobiegła we wskazane miejsce. Gdy dotarła do celu od razu zauważyła samotnie siedzącego chłopaka.
- James…-  zaczęła nieśmiało- co się stało?
Chłopak szybko otarł łzy ze spływające z jego policzka.
- A co cię to obchodzi?- powiedział nie patrząc jej w oczy, dobrze wiedział, że gdy to zrobi znowu się rozpłacze.
- James, proszę cię, nie bądź taki
- Jaki? Zawsze chciałaś, żebym dał ci spokój a teraz to ty do mnie przychodzisz.
- Wiem…- spuściła głowę- przepraszam, za to jak się zachowywałam, nie tylko w tym tygodniu, ale w ogóle przez te wszystkie lata.
- Mój ojciec nie żyje- spojrzał jej w oczy, tylko tyle był w stanie powiedzieć.
- Boże… James… tak mi przykro- nie wiele myśląc po prostu go przytuliła- co się stało?
- Śmierciożercy… ojciec wykonywał jakąś misję dla zakonu. Wiesz… zmieniłem zdanie- uśmiechnął się ironicznie- już nie chcę być zawodowym graczem Quidittcha, zostanę aurorem i pomszczę ojca.
- James, to niebezpieczne…
Jednak on nic nie odpowiedział.
- Jest coś co mogę zrobić?- spytała
- Nic… tylko posiedź ze mną chwilę- poprosił i złapał ją za rękę czemu się nie sprzeciwiła.
- Jasne, ile tylko chcesz.- uśmiechnęła się do niego
Gdy wrócili już do pokoju wspólnego było już grubo po północy.
- Dobranoc James.- uścisnęła go.
- Dobranoc. Lily…
- Tak?- odwróciła się
- Jeszcze raz ci dziękuję, że byłaś przy mnie.
- Nie ma sprawy, jak będziesz potrzebował z kimś pogadać po prostu przyjdź, kiedy tylko chcesz- uśmiechnęła się i ruszyła do dormitorium.
Mimo, że został już tylko tydzień do świąt James z Syriuszem wyjechali do domu, na pogrzeb.
Gdy Remus, Peter i Ann pożegnali się z chłopakami nadeszła kolej na Lily i Dorcas.
- Pamiętaj żeby przekazać wyrazy współczucia Pani Potter- Dorcas przytuliła się do Blacka i Pottera a tego pierwszego pocałowała na pożegnanie.
Lily również przytuliła Syriusza, którego traktowała jak brata. Następnie podeszła do Jamesa, jego również przytuliła tylko inaczej niż Łapę, z większym uczuciem.
- Pamiętaj co mówiłam- wyszeptała mu do ucha- pisz o każdej porze, a w święta zawsze możesz do mnie przyjechać
- Dziękuję- i pocałował ją w policzek.


Następny tydzień był wypełniony radością uczniów spowodowaną powrotem do domów. Jednak przyjaciele chodzili bardzo przygnębieni. Od tygodnia nie mieli wieści od chłopaków. Podróż ekspresem Hogwart- Londyn minęła dość szybko. Remus z Ann siedzieli wtuleni w siebie, Peter jak zwykle jadł a Lily i Dorcas wpatrywały się w krajobraz za oknem.
- Jak będziesz miała jakieś wieści od chłopaków to od razu daj znać- powiedziała Lily, żegnając się z Dorcas.
- Ty tak samo- odpowiedziała- trzymaj się.
Gdy Lily pojawiła się na dworcu Kingss Kross po mugolskiej stronie od razu usłyszała głos swojej mamy.
- Lily kochanie! Stęskniliśmy się za tobą
- Kto jak kto…- dopowiedziała Petunia
- Też się za wami stęskniłam- przytuliła mamę a siostrę zignorowała.
 Po godzinie Lily bardzo zmęczona podróżą, szybko zasnęła.

*Dzisiaj miała przyjechać jej kuzynka wraz z rodzicami. Mary jako jedyna z całej rodziny oprócz rodziców i Petuni wiedziała, ze Lily jest czarownicą i uczy się w Hogwarcie. Nareszcie mogła z kimś porozmawiać na temat ostatnich wydarzeń. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę!!!- rzuciła się Lily
Pobiegła i otworzyła drzwi na oścież.
- Cześć ciociu! Wujku!- przytuliła każdego- Mary!!!- zapiszczała i rzuciła się kuzynce na szyję.
- Lily!!!- odwzajemniła uścisk- tak dawno się nie widziałyśmy.
- Chodź- pociągnęła ją do pokoju- mam ci dużo do opowiedzenia

*- Nie wierzę- Mary zakryła usta- ty kochasz Pottera!!!
- No i co ja mam teraz zrobić?
- Jak to co? Umów się z nim w końcu!
- Nie wiem czy teraz będzie miał nastrój na randki- westchnęła- jego ojciec nie żyje, został zabity.
- O Boże…- Mary nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Ostatnio bardzo się zmienił…
- No to co za problem? Jak się z tym upora to będziecie razem.
- Skąd mam mieć pewność, że mogę mu zaufać?
- Przecież się zmienił, dla ciebie, zawiódł cię ostatnio? Nie. Zrobił coś złego? Nie. Więc przestań szukać dziury  w całym i po prostu mu zaufaj.
- Tak, masz rację- Lily wyraźnie poweselała- dam mu szansę!- uśmiechnęła się.
Mary zachichotała.
- Dobra idziemy spać- zarządziła Lily- Jutro zabieram cię na długi spacer.

*Tak jak obiecała, następnego dnia poszły na spacer. Lily instynktownie skierowała się na plac zabaw.- dawne miejsce spotkań z Severusem- jej byłym najlepszym przyjacielem. To on uświadomił jej że jest czarownicą. Jednak w piątej klasie potraktował ją jak śmiecia. Po raz pierwszy w życiu nazwał ją szlamą, co było obraźliwym określeniem dla osoby z niemagicznej rodziny.
- Ej!!!- krzyknęła Lily gdy Mary rzuciła w nią śnieżką- Jeszcze  tego pożałujesz- i zabrała się do formowania kulki.
Po pięciu minutach zabawy Mary nagle stanęła jak wryta.
- Co jest? Ducha zobaczyłaś?- zaśmiała się Ruda i po chwili się odwróciła. Mogła się spodziewać kogo zobaczy, przecież to tu się zawsze spotykali.
- Lily, możemy porozmawiać?- spytał Snape- sami.
- Nie mamy o czym rozmawiać- powiedziała i złapała kuzynkę za rękę- idziemy.
Jednak on nie odpuszczał. Złapał ją za drugą rękę.
- Porozmawiaj ze mną!
Lily zaczęła mu się wyrywać, przez co rękaw jego kurtki podwinął się i ujrzała mroczny znak wypalony na jego prawym przedramieniu.
- Widzisz? Nie mamy o czy rozmawiać. Jesteś jednym z nich. Wybrałeś swoją drogę, a ja swoją. Zupełnie inną.
- Co? Z Potterem i jego bandą?- zaśmiał się chłodno.
- Tak z Jamesem, jest o 100% lepszy od ciebie! On nigdy nikogo nie skrzywdził, tak jak ty i twoi ‘’przyjaciele’’.
- No tak! Bo Potter razem z Blackiem są świeci! Już nie pamiętasz co mi robili?
- Oj przestań! To były tylko dziecinne wygłupy! Ty mówisz tylko o sobie! Ja, ja i ja!!! Ta banda jak to ich nazwałeś to moi przyjaciele, którzy najpierw myślą o innych a potem o sobie. Więc możesz wracać do Malfoya! Chodź Mary!- pociągnęła kuzynkę i odeszły
- Jeszcze tego pożałujesz!!!- usłyszała na odchodnym.

*- Ugh… Co za idiota!!!- krzyknęła Lily gdy dotarły do domu- James i Syriusz mieli od początku rację, idiota i tchórz.
- Nie przejmuj się. Nie warto zawracać sobie kimś takim głowy.
- Dziewczynki!!!- usłyszały głos mamy Lily- chodźcie zaraz będziemy rozdawać prezenty.- Już po chwili dziewczyny zbiegły na dół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz