Rozdział siódmy
Ani James ani Syriusz nie pojawili się dzisiaj na
lekcjach, przyjaciele byli coraz bardziej zaniepokojeni a szczególnie Lilka i
Dorcas. Tak naprawdę Lily już dawno minęła złość na Jamesa. Nie chciała by
cierpiał. Na obiad wrócił tylko Syriusz,
był całkowicie załamany. Wszyscy czekali, aż coś powie.
- Lily… lepiej żebyś do niego poszła…- powiedział
smutno-jest na trybunach.
Dziewczyna nie czekając dłużej pobiegła we
wskazane miejsce. Gdy dotarła do celu od razu zauważyła samotnie siedzącego
chłopaka.
- James…-
zaczęła nieśmiało- co się stało?
Chłopak szybko otarł łzy ze spływające z jego
policzka.
- A co cię to obchodzi?- powiedział nie patrząc
jej w oczy, dobrze wiedział, że gdy to zrobi znowu się rozpłacze.
- James, proszę cię, nie bądź taki
- Jaki? Zawsze chciałaś, żebym dał ci spokój a
teraz to ty do mnie przychodzisz.
- Wiem…- spuściła głowę- przepraszam, za to jak
się zachowywałam, nie tylko w tym tygodniu, ale w ogóle przez te wszystkie
lata.
- Mój ojciec nie żyje- spojrzał jej w oczy, tylko
tyle był w stanie powiedzieć.
- Boże… James… tak mi przykro- nie wiele myśląc
po prostu go przytuliła- co się stało?
- Śmierciożercy… ojciec wykonywał jakąś misję dla
zakonu. Wiesz… zmieniłem zdanie- uśmiechnął się ironicznie- już nie chcę być
zawodowym graczem Quidittcha, zostanę aurorem i pomszczę ojca.
- James, to niebezpieczne…
Jednak on nic nie odpowiedział.
- Jest coś co mogę zrobić?- spytała
- Nic… tylko posiedź ze mną chwilę- poprosił i
złapał ją za rękę czemu się nie sprzeciwiła.
- Jasne, ile tylko chcesz.- uśmiechnęła się do
niego
Gdy wrócili już do pokoju wspólnego było już
grubo po północy.
- Dobranoc James.- uścisnęła go.
- Dobranoc. Lily…
- Tak?- odwróciła się
- Jeszcze raz ci dziękuję, że byłaś przy mnie.
- Nie ma sprawy, jak będziesz potrzebował z kimś
pogadać po prostu przyjdź, kiedy tylko chcesz- uśmiechnęła się i ruszyła do
dormitorium.
Mimo, że został już tylko tydzień do świąt James
z Syriuszem wyjechali do domu, na pogrzeb.
Gdy Remus, Peter i Ann pożegnali się z chłopakami
nadeszła kolej na Lily i Dorcas.
- Pamiętaj żeby przekazać wyrazy współczucia Pani
Potter- Dorcas przytuliła się do Blacka i Pottera a tego pierwszego pocałowała
na pożegnanie.
Lily również przytuliła Syriusza, którego
traktowała jak brata. Następnie podeszła do Jamesa, jego również przytuliła
tylko inaczej niż Łapę, z większym uczuciem.
- Pamiętaj co mówiłam- wyszeptała mu do ucha-
pisz o każdej porze, a w święta zawsze możesz do mnie przyjechać
Następny tydzień był wypełniony radością uczniów
spowodowaną powrotem do domów. Jednak przyjaciele chodzili bardzo przygnębieni.
Od tygodnia nie mieli wieści od chłopaków. Podróż ekspresem Hogwart- Londyn
minęła dość szybko. Remus z Ann siedzieli wtuleni w siebie, Peter jak zwykle jadł
a Lily i Dorcas wpatrywały się w krajobraz za oknem.
- Jak będziesz miała jakieś wieści od chłopaków
to od razu daj znać- powiedziała Lily, żegnając się z Dorcas.
- Ty tak samo- odpowiedziała- trzymaj się.
Gdy Lily pojawiła się na dworcu Kingss Kross po
mugolskiej stronie od razu usłyszała głos swojej mamy.
- Lily kochanie! Stęskniliśmy się za tobą
- Kto jak kto…- dopowiedziała Petunia
- Też się za wami stęskniłam- przytuliła mamę a
siostrę zignorowała.
Po
godzinie Lily bardzo zmęczona podróżą, szybko zasnęła.
*Dzisiaj miała przyjechać jej kuzynka wraz z
rodzicami. Mary jako jedyna z całej rodziny oprócz rodziców i Petuni wiedziała,
ze Lily jest czarownicą i uczy się w Hogwarcie. Nareszcie mogła z kimś
porozmawiać na temat ostatnich wydarzeń. W tym momencie zadzwonił dzwonek do
drzwi.
- Ja otworzę!!!- rzuciła się Lily
Pobiegła i otworzyła drzwi na oścież.
- Cześć ciociu! Wujku!- przytuliła każdego-
Mary!!!- zapiszczała i rzuciła się kuzynce na szyję.
- Lily!!!- odwzajemniła uścisk- tak dawno się nie
widziałyśmy.
- Chodź- pociągnęła ją do pokoju- mam ci dużo do
opowiedzenia
*- Nie wierzę- Mary zakryła usta- ty kochasz
Pottera!!!
- No i co ja mam teraz zrobić?
- Jak to co? Umów się z nim w końcu!
- Nie wiem czy teraz będzie miał nastrój na
randki- westchnęła- jego ojciec nie żyje, został zabity.
- O Boże…- Mary nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Ostatnio bardzo się zmienił…
- No to co za problem? Jak się z tym upora to
będziecie razem.
- Skąd mam mieć pewność, że mogę mu zaufać?
- Przecież się zmienił, dla ciebie, zawiódł cię
ostatnio? Nie. Zrobił coś złego? Nie. Więc przestań szukać dziury w całym i po prostu mu zaufaj.
- Tak, masz rację- Lily wyraźnie poweselała- dam
mu szansę!- uśmiechnęła się.
Mary zachichotała.
- Dobra idziemy spać- zarządziła
Lily- Jutro zabieram cię na długi spacer.
*Tak jak obiecała, następnego
dnia poszły na spacer. Lily instynktownie skierowała się na plac zabaw.- dawne
miejsce spotkań z Severusem- jej byłym najlepszym przyjacielem. To on
uświadomił jej że jest czarownicą. Jednak w piątej klasie potraktował ją jak
śmiecia. Po raz pierwszy w życiu nazwał ją szlamą, co było obraźliwym
określeniem dla osoby z niemagicznej rodziny.
- Ej!!!- krzyknęła Lily gdy Mary
rzuciła w nią śnieżką- Jeszcze tego
pożałujesz- i zabrała się do formowania kulki.
Po pięciu minutach zabawy Mary
nagle stanęła jak wryta.
- Co jest? Ducha zobaczyłaś?-
zaśmiała się Ruda i po chwili się odwróciła. Mogła się spodziewać kogo zobaczy,
przecież to tu się zawsze spotykali.
- Lily, możemy porozmawiać?-
spytał Snape- sami.
- Nie mamy o czym rozmawiać-
powiedziała i złapała kuzynkę za rękę- idziemy.
Jednak on nie odpuszczał. Złapał
ją za drugą rękę.
- Porozmawiaj ze mną!
Lily zaczęła mu się wyrywać,
przez co rękaw jego kurtki podwinął się i ujrzała mroczny znak wypalony na jego
prawym przedramieniu.
- Widzisz? Nie mamy o czy
rozmawiać. Jesteś jednym z nich. Wybrałeś swoją drogę, a ja swoją. Zupełnie
inną.
- Co? Z Potterem i jego bandą?-
zaśmiał się chłodno.
- Tak z Jamesem, jest o 100%
lepszy od ciebie! On nigdy nikogo nie skrzywdził, tak jak ty i twoi
‘’przyjaciele’’.
- No tak! Bo Potter razem z
Blackiem są świeci! Już nie pamiętasz co mi robili?
- Oj przestań! To były tylko
dziecinne wygłupy! Ty mówisz tylko o sobie! Ja, ja i ja!!! Ta banda jak to ich
nazwałeś to moi przyjaciele, którzy najpierw myślą o innych a potem o sobie.
Więc możesz wracać do Malfoya! Chodź Mary!- pociągnęła kuzynkę i odeszły
- Jeszcze tego pożałujesz!!!-
usłyszała na odchodnym.
*- Ugh… Co za idiota!!!-
krzyknęła Lily gdy dotarły do domu- James i Syriusz mieli od początku rację,
idiota i tchórz.
- Nie przejmuj się. Nie warto
zawracać sobie kimś takim głowy.
- Dziewczynki!!!- usłyszały głos
mamy Lily- chodźcie zaraz będziemy rozdawać prezenty.- Już po chwili dziewczyny
zbiegły na dół.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz