piątek, 4 stycznia 2013

Sen Lily i wyznanie Ann


Rozdział piąty

Lily poczuła straszliwy ból głowy i to, że ktoś ją obejmuje. Powoli otworzyła oczy i od razu tego pożałowała, bo słońce świeciło jej prosto w oczy. Stanowczo wczoraj za dużo wypiła
- Już nigdy więcej- powiedziała sobie
Przypomniała sobie, że ktoś ją obejmuje, jak się okazało był to oczywiście James. Normalnie szybko strąciłaby jego rękę jednak teraz zupełnie jej to nie przeszkadzało. Od pewnego czasu relacje pomiędzy nimi stanowczo się poprawiły, co więcej Lily zaczęła dostrzegać, że James zaczyna jej się podobać. Po chwili chłopak zaczął się budzić więc Lily z powrotem zamknęła oczy. Po chwili poczuła na sobie wzrok szukającego. Po pół godzinie James cały czas wpatrywał się w Lily, nieświadom że dziewczyna już nie śpi.
- James… gapisz się- zaśmiała się Lily
Chłopak spalił buraka.
- To ty już nie śpisz???- zaczął się jąkać zabierając swoją rękę
- Od paru minut- zakłopotana sytuacją zaczęła powoli wstawać- Chodź musimy obudzić resztę.
Rozejrzała się po pokoju wspólnym i to co zobaczyła wprawiło ją w osłupienie. A mianowicie: wszystkie fotele były powywracane, wszędzie walały się butelki po ognistym whisky i piwie kremowym. Przed kominkiem leżał półnagi Syriusz i wpleciona w niego Dorcas.
- Chyba nie zdążyli dojść do kanapy- powiedział James
- Najwyraźniej- zaśmiała się Lily- Dobra to ja och obudzę a ty Remusa i Ann.

*Lily nagle usłyszała krzyk mężczyzny, nie widziała jego twarzy ale pewne uczucie mówiło jej, że to James. Mało tego, byli małżeństwem a ona trzymała na rękach ich dziecko i była przerażona.
- Lily! To on! Zabieraj Harrego, ja go zatrzymam!
Nie chciała zostawić Jamesa, ale wiedziała, że musi uratować dziecko.
Biegła w stronę pokoju chłopca lecz zanim tam dotarła usłyszała zimny śmiech.
- Avada Kedavra!- po chwili coś ciężkiego upadło z hukiem na ziemię.
- Nie! Tylko nie to! Nie James!- pomyślała zrozpaczona, bez niego nic nie miało sensu.
Pobiegła do pokoju i zabarykadowała drzwi. Przytulała mocno Harrego i próbowała zapanować nad płaczem. Usłyszała jak Voldemort dobija się do drzwi. Włożyła chłopca do łóżeczka.
- Czyli to Peter okazał się zdrajcą, a my mu zaufaliśmy, zwątpiliśmy w Remusa, jak mogliśmy być tacy głupi- pomyślała, żałując tego co zrobili.
- Mamusia cię kocha, Tatuś cię kocha, bądź bezpieczny, bądź silny- wyszeptała do synka.
Odwróciła się do drzwi w momencie gdy wszedł Voldemort.
- Błagam zlituj się… tylko nie Harry
- Odsuń się głupia dziewczyno
- Błagam zabij mnie, mnie nie Harrego- błagała Lily
- Avada Kedavra!- ostatnie co poczuła Lily to strach o los Harrego ale i ulgę, że dołączy do Jamesa.
- Aaa…- obudziła się z krzykiem
- Co się stało?- spytała przestraszona Dorcas
- Co? Nie nic… to tylko zły sen, tylko zły sen- powtarzała.
Do świąt było coraz bliżej, do wyjazdu zostały już tylko trzy tygodnie. Coraz częściej w Proroku codziennym ukazywały się artykuły o nowych atakach śmierciożerców. Jednak ostatni dużo zmienił. A mianowicie oznajmiał, że złapano i postawiono przed sądem małżeństwo śmierciożerców: Vincenta i Blake Lorens.
- Co? Lorens?- zdziwili się James i Syriusz. Spojrzeli w stronę Ann lecz tej już nie było.
- O co chodzi?- spytał zaniepokojony Remus
- Myślę, że trzeba jej dać trochę czasu, jak będzie chciała to nam powie o co chodzi- powiedziała Lily.
Reszta zgodziła się z nią chodź Remus był poważnie zaniepokojony. Dzisiejszy dzień wlókł się niemiłosiernie, każdy chciał się dowiedzieć o co chodzi. Martwili się o Ann coraz bardziej bo nie pojawiła się na żadnej lekcji. Pokój wspólny robił się coraz bardziej wyludniony. Po pół godzinie nie było nikogo prócz szóstki przyjaciół. Nagle portret Grubej Damy odsunął się i do pokoju weszła Ann. Nikt nic nie powiedział. Czekali aż ona zacznie.
- Hej- powiedziała nieśmiało- chciałam przeprosić was za to, że tak dzisiaj uciekłam, chciałabym wam wszystko wyjaśnić. Nigdy wam tego nie mówiłam… wie o tym tylko Dumbledore i paru nauczycieli, ale teraz i tak się wszystko wydało więc nie ma sensu dłużej już tego przed wami ukrywać.- zaczerpnęła powietrza- Jak wiecie moja rodzina jest taka sama jak Syriusza, zwolennicy czystej krwi- uśmiechnęła się kpiąco- Gdy dostałam się do Gryffindoru dostali szału, no ale nie wiele mogli zrobić. Przez całe życie próbowali mi wpoić, że mugole są gorsi od nas i należy ich zabijać. Na szczęście nie dałam się. Wcześniej myślałam, że są tylko takimi fanatykami Voldemorta jak rodzina Syriusza. Jednak w wakacje dowiedziałam się, że są śmierciożercami, mój brat Jgnothus również do nich dołączył. Przepraszam, że wam wcześniej nie powiedziałam.
Syriusz i James siedzieli w szoku, dopiero po chwili się ocknęli.
- Ale dlaczego nam nie powiedziałaś?- odezwała się Dorcas.
- Bałam się, że nie będziecie się chcieli ze mną przyjaźnić.
- Przecież z Blackiem się przyjaźnimy, myślałaś że z tobą nie będziemy chcieli?- spytała Lily
Ann nie odpowiedziała.
- No właśnie- odezwał się Syriusz- To czyny świadczą o człowieku a nie pochodzenie.
Remus nie powiedział nic tylko podszedł do Ann i ją uścisnął.
- Przepraszam- rozpłakała się dziewczyna
- Cii… już wszystko w porządku.
- To może ich zostawimy- odezwał się Syriusz- Dori chodź do pokoju życzeń- po chwili już ich nie było.
- To dobranoc James
- Dobranoc Lily- odpowiedział i udali się do swoich dormitoriów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz