Rozdział piąty
Lily poczuła straszliwy ból głowy
i to, że ktoś ją obejmuje. Powoli otworzyła oczy i od razu tego pożałowała, bo
słońce świeciło jej prosto w oczy. Stanowczo wczoraj za dużo wypiła
- Już nigdy więcej- powiedziała
sobie
Przypomniała sobie, że ktoś ją
obejmuje, jak się okazało był to oczywiście James. Normalnie szybko strąciłaby
jego rękę jednak teraz zupełnie jej to nie przeszkadzało. Od pewnego czasu
relacje pomiędzy nimi stanowczo się poprawiły, co więcej Lily zaczęła
dostrzegać, że James zaczyna jej się podobać. Po chwili chłopak zaczął się
budzić więc Lily z powrotem zamknęła oczy. Po chwili poczuła na sobie wzrok
szukającego. Po pół godzinie James cały czas wpatrywał się w Lily, nieświadom
że dziewczyna już nie śpi.
- James… gapisz się- zaśmiała się
Lily
Chłopak spalił buraka.
- To ty już nie śpisz???- zaczął
się jąkać zabierając swoją rękę
- Od paru minut- zakłopotana
sytuacją zaczęła powoli wstawać- Chodź musimy obudzić resztę.
Rozejrzała się po pokoju wspólnym
i to co zobaczyła wprawiło ją w osłupienie. A mianowicie: wszystkie fotele były
powywracane, wszędzie walały się butelki po ognistym whisky i piwie kremowym.
Przed kominkiem leżał półnagi Syriusz i wpleciona w niego Dorcas.
- Chyba nie zdążyli dojść do
kanapy- powiedział James
- Najwyraźniej- zaśmiała się
Lily- Dobra to ja och obudzę a ty Remusa i Ann.
*Lily nagle usłyszała krzyk
mężczyzny, nie widziała jego twarzy ale pewne uczucie mówiło jej, że to James.
Mało tego, byli małżeństwem a ona trzymała na rękach ich dziecko i była
przerażona.
- Lily! To on! Zabieraj Harrego,
ja go zatrzymam!
Nie chciała zostawić Jamesa, ale
wiedziała, że musi uratować dziecko.
Biegła w stronę pokoju chłopca
lecz zanim tam dotarła usłyszała zimny śmiech.
- Avada Kedavra!- po chwili coś
ciężkiego upadło z hukiem na ziemię.
- Nie! Tylko nie to! Nie James!-
pomyślała zrozpaczona, bez niego nic nie miało sensu.
Pobiegła do pokoju i
zabarykadowała drzwi. Przytulała mocno Harrego i próbowała zapanować nad
płaczem. Usłyszała jak Voldemort dobija się do drzwi. Włożyła chłopca do
łóżeczka.
- Czyli to Peter okazał się
zdrajcą, a my mu zaufaliśmy, zwątpiliśmy w Remusa, jak mogliśmy być tacy głupi-
pomyślała, żałując tego co zrobili.
- Mamusia cię kocha, Tatuś cię
kocha, bądź bezpieczny, bądź silny- wyszeptała do synka.
Odwróciła się do drzwi w momencie
gdy wszedł Voldemort.
- Błagam zlituj się… tylko nie
Harry
- Odsuń się głupia dziewczyno
- Błagam zabij mnie, mnie nie
Harrego- błagała Lily
- Avada Kedavra!- ostatnie co
poczuła Lily to strach o los Harrego ale i ulgę, że dołączy do Jamesa.
- Aaa…- obudziła się z krzykiem
- Co się stało?- spytała
przestraszona Dorcas
- Co? Nie nic… to tylko zły sen,
tylko zły sen- powtarzała.
Do świąt było coraz bliżej, do
wyjazdu zostały już tylko trzy tygodnie. Coraz częściej w Proroku codziennym
ukazywały się artykuły o nowych atakach śmierciożerców. Jednak ostatni dużo
zmienił. A mianowicie oznajmiał, że złapano i postawiono przed sądem małżeństwo
śmierciożerców: Vincenta i Blake Lorens.
- Co? Lorens?- zdziwili się James
i Syriusz. Spojrzeli w stronę Ann lecz tej już nie było.
- O co chodzi?- spytał
zaniepokojony Remus
- Myślę, że trzeba jej dać trochę
czasu, jak będzie chciała to nam powie o co chodzi- powiedziała Lily.
Reszta zgodziła się z nią chodź
Remus był poważnie zaniepokojony. Dzisiejszy dzień wlókł się niemiłosiernie,
każdy chciał się dowiedzieć o co chodzi. Martwili się o Ann coraz bardziej bo
nie pojawiła się na żadnej lekcji. Pokój wspólny robił się coraz bardziej
wyludniony. Po pół godzinie nie było nikogo prócz szóstki przyjaciół. Nagle
portret Grubej Damy odsunął się i do pokoju weszła Ann. Nikt nic nie
powiedział. Czekali aż ona zacznie.
- Hej- powiedziała nieśmiało-
chciałam przeprosić was za to, że tak dzisiaj uciekłam, chciałabym wam wszystko
wyjaśnić. Nigdy wam tego nie mówiłam… wie o tym tylko Dumbledore i paru
nauczycieli, ale teraz i tak się wszystko wydało więc nie ma sensu dłużej już
tego przed wami ukrywać.- zaczerpnęła powietrza- Jak wiecie moja rodzina jest
taka sama jak Syriusza, zwolennicy czystej krwi- uśmiechnęła się kpiąco- Gdy
dostałam się do Gryffindoru dostali szału, no ale nie wiele mogli zrobić. Przez
całe życie próbowali mi wpoić, że mugole są gorsi od nas i należy ich zabijać.
Na szczęście nie dałam się. Wcześniej myślałam, że są tylko takimi fanatykami
Voldemorta jak rodzina Syriusza. Jednak w wakacje dowiedziałam się, że są
śmierciożercami, mój brat Jgnothus również do nich dołączył. Przepraszam, że
wam wcześniej nie powiedziałam.
Syriusz i James siedzieli w
szoku, dopiero po chwili się ocknęli.
- Ale dlaczego nam nie
powiedziałaś?- odezwała się Dorcas.
- Bałam się, że nie będziecie się
chcieli ze mną przyjaźnić.
- Przecież z Blackiem się
przyjaźnimy, myślałaś że z tobą nie będziemy chcieli?- spytała Lily
Ann nie odpowiedziała.
- No właśnie- odezwał się
Syriusz- To czyny świadczą o człowieku a nie pochodzenie.
Remus nie powiedział nic tylko
podszedł do Ann i ją uścisnął.
- Przepraszam- rozpłakała się
dziewczyna
- Cii… już wszystko w porządku.
- To może ich zostawimy- odezwał
się Syriusz- Dori chodź do pokoju życzeń- po chwili już ich nie było.
- To dobranoc James
- Dobranoc Lily- odpowiedział i
udali się do swoich dormitoriów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz